W poniedziałkowe popołudnie Andreas powoli pakował do torby wszystkie swoje rzeczy. Za chwilę miał zamiar iść do Emily . Wiedział , że pojawi się tam też jej mama i siostra, żeby pomóc jej ogarnąć wszystko przed jutrzejszym wyjściem. Dziewczyna jeszcze nie miała pojęcia , że jutro wcale nie stawi się u siebie w domu. Tylko wyjedzie z nim do oddalonego o prawie dwieście kilometrów Oberstdorfu. Wiedział , że musi być przy niej jak się o tym dowie. Żeby od razu wybić jej z głowy wszystkie protesty. A jak będzie trzeba, to zostanie w jej pokoju całą noc. Aby dopilnować tego, żeby nigdzie stąd nie zniknęła. Potem może ją związać, wrzucić do bagażnika i siłą zmusić do wyjazdu. Bo , zdawał sobie sprawę z tego , że nie będzie zachwycona tym pomysłem. Ona będzie wprost nieziemsko wkurzona. Na tyle już zdążył ją poznać przez te kilkanaście dni.
Uśmiechnął się do siebie na samą myśl o tym i zamknął zamek swojej torby. Chwycił do ręki kule i pomału skierował swoje kroki do pokoju dziewczyny. Siedziała jeszcze sama , wpatrując się w ekran telefonu. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech na jego widok , co niezmiernie go ucieszyło. Choć może nie powinno? Może ona uśmiecha się na myśl o tym , że już jutro zniknie z jej życia. I da jej w końcu święty spokój. Andreas parsknął śmiechem na samą myśl o tym. Pokręciła głową i spoglądała na niego jak podchodzi i siada na brzegu łóżka.
-Gotowa żeby stąd wyjść?
-Właściwie to nie- uśmiechnęła się smutno - nie mam pojęcia jak poradzę sobie z tym wszystkim czekającym mnie na zewnątrz.
-Jestem pewny , że dasz sobie radę- po jego słowach, w pokoju pojawia się Lisa z mamą. Z walizką w ręce.
-Wyjeżdżacie gdzieś? - na twarzy blondynki pojawia się mały uśmiech.
-My nie. Ty- wybucha śmiechem Lisa.
-Mam tutaj swoją torbę, gdybyście zapomniały- Andreas wpatruje się w całą trójkę w wyczekiwaniu. Tłumiąc śmiech. No to za chwilę się zacznie.
-Em, bo właściwie powinniśmy Ci coś powiedzieć- nie podoba mi się ton mojej mamy. Co takiego chce mi powiedzieć? I po cholerę jej ta walizka?
-Nie możemy przełożyć tego na jutro? Jak już będę w domu- nie uśmiechają mi się jakieś dziwne, poważne rozmowy w towarzystwie Andreasa, który chyba nie ma zamiaru się stąd ruszyć.
-Nie jedziesz do domu Em- na ustach Lisy błąka się uśmiech. A mnie mimo tego, że jeszcze przed chwilą nie byłam pewna czy chcę stąd wyjść ogarnia przerażenia.
-Jak to? Przecież mogę stąd wyjść. Co się dzieje?
-Wiesz , że musisz mieć rehabilitację..
-Wiem, ktoś usilnie dziennie mi to przypomina- przerywam ze złością mojej mamie spoglądając na Andreasa- dlatego obiecałam , że będę się tutaj stawiać.
- Emily, rehabilitacja w szpitalu jest w porządku. Ale Ty potrzebujesz czegoś lepszego.
-A Ty co się wtrącasz?- prycham w jego kierunku- jutro oboje stąd wychodzimy i to nie jest już Twoja sprawa.
-A właśnie , że moja- wybucha śmiechem, wkurzając mnie jeszcze mocniej- założyłem się z Tobą i zamierzam dopilnować żebyś nie oszukiwała.
-Słucham?
-W Oberstdorfie jest ośrodek. Gdzie zawsze leczymy kontuzje. Jest tam najlepsza rehabilitacja w Niemczech. I jutro ...
-Na pewno nie. Wybij to sobie z głowy- przerywam mu ze złością.
-Dlaczego?
-Bo to pewno kosztuje majątek. A nas na to nie stać. Wystarczy mi rehabilitacja tutaj.
-Wszystko jest już załatwione.
-Nie pozwolę żebyś za to płacił. Jeszcze tego brakowało.
-To nie ja Emily. Nie ukrywam , że wpadłem na to samo. Ale ktoś mnie uprzedził.
-Kto?
-Nie mam pojęcia. Co nie zmienia faktu , że kolejne tygodnie spędzimy ze sobą- nie, to nie dzieje się naprawdę . Patrzę na jego uśmiechniętą twarz i mam ochotę przywalić mu z całej siły. No co za idiota. Nieźle to sobie wymyślił. W ogóle mu nie wierzę. Niech gada co chce. I tak wiem , że to jego sprawka. Mam ochotę odmówić. Nie zgodzić się. Ale patrzę na swoją mamę i siostrę . I widzę jakie są szczęśliwe z tego powodu. One ciągle mają jeszcze nadzieje.
-Nie możemy przełożyć tego na jutro? Jak już będę w domu- nie uśmiechają mi się jakieś dziwne, poważne rozmowy w towarzystwie Andreasa, który chyba nie ma zamiaru się stąd ruszyć.
-Nie jedziesz do domu Em- na ustach Lisy błąka się uśmiech. A mnie mimo tego, że jeszcze przed chwilą nie byłam pewna czy chcę stąd wyjść ogarnia przerażenia.
-Jak to? Przecież mogę stąd wyjść. Co się dzieje?
-Wiesz , że musisz mieć rehabilitację..
-Wiem, ktoś usilnie dziennie mi to przypomina- przerywam ze złością mojej mamie spoglądając na Andreasa- dlatego obiecałam , że będę się tutaj stawiać.
- Emily, rehabilitacja w szpitalu jest w porządku. Ale Ty potrzebujesz czegoś lepszego.
-A Ty co się wtrącasz?- prycham w jego kierunku- jutro oboje stąd wychodzimy i to nie jest już Twoja sprawa.
-A właśnie , że moja- wybucha śmiechem, wkurzając mnie jeszcze mocniej- założyłem się z Tobą i zamierzam dopilnować żebyś nie oszukiwała.
-Słucham?
-W Oberstdorfie jest ośrodek. Gdzie zawsze leczymy kontuzje. Jest tam najlepsza rehabilitacja w Niemczech. I jutro ...
-Na pewno nie. Wybij to sobie z głowy- przerywam mu ze złością.
-Dlaczego?
-Bo to pewno kosztuje majątek. A nas na to nie stać. Wystarczy mi rehabilitacja tutaj.
-Wszystko jest już załatwione.
-Nie pozwolę żebyś za to płacił. Jeszcze tego brakowało.
-To nie ja Emily. Nie ukrywam , że wpadłem na to samo. Ale ktoś mnie uprzedził.
-Kto?
-Nie mam pojęcia. Co nie zmienia faktu , że kolejne tygodnie spędzimy ze sobą- nie, to nie dzieje się naprawdę . Patrzę na jego uśmiechniętą twarz i mam ochotę przywalić mu z całej siły. No co za idiota. Nieźle to sobie wymyślił. W ogóle mu nie wierzę. Niech gada co chce. I tak wiem , że to jego sprawka. Mam ochotę odmówić. Nie zgodzić się. Ale patrzę na swoją mamę i siostrę . I widzę jakie są szczęśliwe z tego powodu. One ciągle mają jeszcze nadzieje.
We wtorkowy poranek cała niemiecka kadra wylądowała na monachijskim lotnisku po ostatnich konkursach pucharu świata w tym sezonie. Richard powoli zbliżył się do samochodu Karla i wrzucił swoje torby do bagażnika. Które kumpel miał podrzucić mu do domu. On sam obiecał Andreasowi , że pojawi się w szpitalu i zawiezie ich do Oberstdorfu. W którym oboje z Karlem mieszkali.
Żałował, że to Karla , Andreas nie poprosił o pomoc. A on z chęcią zająłby się bagażami.
Wsiadł do swojego auta i najwolniej jak potrafił, przejeżdżał uliczkami Monachium. Aby jak najmocniej opóźnić moment w którym znów ją zobaczy.
Każda minuta spędzona w jej towarzystwie boleśnie przypominała mu o tym co zrobili. Powodując coraz większe wyrzuty sumienia. Wiedział jednak , że to i tak mała kara za to co się stało. Za to , że przez ich lekkomyślną decyzję, jej życie zostało całkowicie zniszczone. Próbował usprawiedliwiać się sam przed sobą, że to przecież, nie on prowadził. Niestety w niczym mu to nie pomagało. Bo był tam, wsiadł do tego samochodu i nie powstrzymał swojego kumpla. Mimo , że mógł to zrobić. I mógł też , z nią zostać.
Opłacenie jej rehabilitacji, ani na moment nie zmniejszyło jego poczucia winy. Ale było to jedyne co mógł w tej chwili zrobić. I miał tylko nadzieję, że ona choć trochę pomoże. Że przywróci jej choć w najmniejszym stopniu możliwość życia jakie prowadziła przed wypadkiem.
Żałował, że to Karla , Andreas nie poprosił o pomoc. A on z chęcią zająłby się bagażami.
Wsiadł do swojego auta i najwolniej jak potrafił, przejeżdżał uliczkami Monachium. Aby jak najmocniej opóźnić moment w którym znów ją zobaczy.
Każda minuta spędzona w jej towarzystwie boleśnie przypominała mu o tym co zrobili. Powodując coraz większe wyrzuty sumienia. Wiedział jednak , że to i tak mała kara za to co się stało. Za to , że przez ich lekkomyślną decyzję, jej życie zostało całkowicie zniszczone. Próbował usprawiedliwiać się sam przed sobą, że to przecież, nie on prowadził. Niestety w niczym mu to nie pomagało. Bo był tam, wsiadł do tego samochodu i nie powstrzymał swojego kumpla. Mimo , że mógł to zrobić. I mógł też , z nią zostać.
Opłacenie jej rehabilitacji, ani na moment nie zmniejszyło jego poczucia winy. Ale było to jedyne co mógł w tej chwili zrobić. I miał tylko nadzieję, że ona choć trochę pomoże. Że przywróci jej choć w najmniejszym stopniu możliwość życia jakie prowadziła przed wypadkiem.
Zaparkował samochód na szpitalnym parkingu i z ociąganiem wyszedł na zewnątrz. Oparł się o maskę i nerwowo spoglądał na zegarek. Czekając , aż się pojawią. Wiedział , że już za chwilę będzie musiał spędzić z nią ponad dwie godziny. Dwie godziny w zamkniętym samochodzie. Nie miał pojęcia jak sobie z tym poradzi. Najchętniej wsiadłby z powrotem do samochodu i odjechał jak najdalej stąd. Wiedział jednak że nie może tego zrobić . Był jej to po prostu winien.
-Znalazłeś telefon? - jest tak zaskoczony jej widokiem obok siebie, że na początku nie ma pojęcia o czym ona mówi. Dopiero po chwili orientuje się o co chodzi.
-Tak , był w samochodzie.
-Telefon?
-A Ty wszystko musisz od razu wiedzieć?- dziewczyna prycha w kierunki Andreasa.
-Widzę, że będzie wesoło - Richard dopiero teraz zauważa brunetkę stojąco obok Emily.
-Wiesz, że się o to nie prosiłam, Lea. To on sobie wymyślił cały ten wyjazd.
-Mówiłem Ci , że nie mam z tym nic wspólnego.
-Akurat Ci uwierzę- dziewczyna jest coraz bardziej poirytowana- możemy już jechać? Chcę jak najszybciej zamknąć się sama w pokoju.
-Skąd wiesz że sama ?- na twarzy Andreasa pojawia się uśmiech, a na jej jeszcze wieksza złość.
-Chyba bym Cię zabiła, gdyby było inaczej.
-Nie złość się już. Wiesz że teraz jesteś skazana na moje towarzystwo - Andreas posyła w jej stronę kolejny uśmiech i bez zastanowienia bierze ją na ręce - życzysz sobie z przodu? Czy wolisz spędzić podróż ze mną na tylnej kanapie?
-Z przodu. Może przynajmniej chwilę od Ciebie odpocznę - na jej słowa Richard zamiera w pół kroku. To znaczy, że będzie jeszcze bliżej niego. Zaciska na moment oczy, próbując się uspokoić. Andreas sadza Emily na przednim siedzeniu jego samochodu. Brunetka chyba Lea , przytula ją jeszcze na moment do siebie.
-Znalazłeś telefon? - jest tak zaskoczony jej widokiem obok siebie, że na początku nie ma pojęcia o czym ona mówi. Dopiero po chwili orientuje się o co chodzi.
-Tak , był w samochodzie.
-Telefon?
-A Ty wszystko musisz od razu wiedzieć?- dziewczyna prycha w kierunki Andreasa.
-Widzę, że będzie wesoło - Richard dopiero teraz zauważa brunetkę stojąco obok Emily.
-Wiesz, że się o to nie prosiłam, Lea. To on sobie wymyślił cały ten wyjazd.
-Mówiłem Ci , że nie mam z tym nic wspólnego.
-Akurat Ci uwierzę- dziewczyna jest coraz bardziej poirytowana- możemy już jechać? Chcę jak najszybciej zamknąć się sama w pokoju.
-Skąd wiesz że sama ?- na twarzy Andreasa pojawia się uśmiech, a na jej jeszcze wieksza złość.
-Chyba bym Cię zabiła, gdyby było inaczej.
-Nie złość się już. Wiesz że teraz jesteś skazana na moje towarzystwo - Andreas posyła w jej stronę kolejny uśmiech i bez zastanowienia bierze ją na ręce - życzysz sobie z przodu? Czy wolisz spędzić podróż ze mną na tylnej kanapie?
-Z przodu. Może przynajmniej chwilę od Ciebie odpocznę - na jej słowa Richard zamiera w pół kroku. To znaczy, że będzie jeszcze bliżej niego. Zaciska na moment oczy, próbując się uspokoić. Andreas sadza Emily na przednim siedzeniu jego samochodu. Brunetka chyba Lea , przytula ją jeszcze na moment do siebie.
-Będę za Tobą tęsknić.
-Ja też, Em. Ale wydaje mi się , że to dobry pomysł. Tam przynajmniej masz jakąkolwiek szansę...
-Nie mam żadnej Lea- blondynka przerywa jej za złością- dobrze wiesz , że nigdy nie zagram już w ręczną.
Na jej słowa Richard kuli się w sobie. A jednak. Dziewczyna trenowała piłkę ręczną. I wydaje mu się ,że musiała być w tym dobra.
-Em, wszystko się ułoży.
-Dobrze Ci mówić. To Ty zagrasz w klubie za kilka miesięcy nie ja. A miałyśmy grać razem.
-Przecież to nie moja wina- w oczach brunetki pojawiają się łzy.
-Przepraszam Lea. Ja sobie po prostu nie radzę- Emily spuszcza głową. Chyba zawstydzona swoim wybuchem. Richard przypatruje się im ze swojego miejsca.
-Kocham Cię, Em.
-Też Cię kocham- na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech- i pokaż im na co Cię stać. Za nas obie Lea.
Dziewczyna zatrzaskuje drzwi samochodu. Richard oddycha z ulgą, odjeżdżając z parkingu. Spogląda na nią ukradkiem jak ociera łzy. Będzie gorzej niż myślał.
Ale przyjemny rozdział ☺ od razu poprawił mi poranek.
OdpowiedzUsuńA więc to Richard- tak jak się spodziewałam. Dobrze że przynajmniej opłacają ta rehabilitację nie zniknęły jego wyrzuty sumienia. Myślę że żeby się ich pozbyć nie ma innego sposobu niż przyznanie się do winy i kara. Kurczę podziwiam go że dalej w to wszystko brnie, bo będzie mu tylko ciężej. Spędzanie czasu z Emily będzie dla niego ogromnym wyzwaniem.
A Emily powinna się cieszyć, że wszyscy się o nią martwią. Nawet dostanie profesjonalną pomoc, która może przywrócić jej dawny stan tylko musi się przyłożyć do rehabilitacji. Czasami ona mnie lekko irytuje za to wyrzucanie się na innych. Wiadomo, że jest poszkodowana i najwięcej straciła, ale powinna też myśleć o swoich bliskich.
Ośrodek rehabilitacyjny z przemiłym Andreasem. Czy może być coś lepszego? On w tym opowiadaniem jest takim promyczkiem, który poprawia wszystkim humor. On ma po prostu wpływ na ludzi, a szczególnie Emily. Nie mogę się doczekać aż między nimi zacznie się coś dziać 😈
Fajnie się czytało. Pozdrawiam,
N
Halo julka :D coś dawno Cię tutaj nie było :/
UsuńKiedy next? :))))
Czekam,
N
Dzisiaj wieczorem :)
UsuńNadszedł w końcu czas wyjścia ze szpitala naszych głównych bohaterów. Na szczęście, nie oznacza to ich rozstania. 😊
OdpowiedzUsuńDobrze, że Emily nie protestowała za bardzo, gdy dowiedziała się o zmianie miejsca swojego dalszego leczenia. Duży wpływ miała na to zapewne obecność jej mamy i siostry, które nadal mają nadzieję na odzyskanie przez nią sprawności. W przeciwieństwie do niej.
Tak jak podejrzewałam to Richard opłacił pobyt Emily w tym ośrodku. Wyrzuty sumienia, coraz mocniej nie dają mu spokoju, choć to nie on był głównym sprawcą wypadku. Mimo wszystko, nawet to go nie usprawiedliwia. Pdejrzewam, że będzie jeszcze gorzej z jego poczuciem winy, gdy zacznie spędzać dużo więcej czasu z Emily.
Która zachowała się bardzo nie fair w stosunku di swojej przyjaciółki. Zarzucając jej, że nadal ma szansę spełnić swoje marzenia, które kiedyś były wspólne. Dobrze, że w porę się opamiętała i przeprosiła ją. Lea w końcu chce dla niej, jak najlepiej.
Oczywiście najwięcej optymizmu i radości do rozdziału wprowadził Andreas. Gdziekolwiek by się nie pojawił od razu wszystko staje się lepsze.
Oby Emily niedługo się przed nim w końcu otworzyła i mu zaufała. Na pewno jego wsparcie i obecność gdzieś w pobliżu się jej przydadzą.
Czekam na rozwój wydarzeń, bo z każdym kolejnym rozdziałem, jeszcze mocniej mnie ciekawią. 😊
Od samego początku podejrzewałam, że to Richard opłacił rehabilitacje Emily. Chłopak ma ogromne wyrzuty sumienia i próbuje choć trochę naprawić swój błąd. Oczywiście jest już za późno by cofnąć całkowicie skutki wypadku, jednak wierzę, że dzięki ćwiczeniom Emily jeszcze wiele zdziała. Kto wie, cuda się zdarzają, więc może i nawet wróci do gry?
OdpowiedzUsuńDobrze, że dziewczyna ma wsparcie w bliskich. Jest Andreas, ale mama, siostra i przyjaciółka też są ważne. Nie dziwie się Emily, że trochę ją poniosło w rozmowie z Leą - w końcu gra w klubie była ich wspólnym marzenie. Na szczęście w porę się opanowała i przeprosiła. Wie, że przyjaciółka chce dla niej jak najlepiej.
Andreas jak zwykle jest uroczy, słodki i w ogóle cud, miód i orzeszki. Strasznie ciekawi mnie, co takiego wydarzy się w ośrodku i kiedy wszyscy poznają prawdę na temat wypadku. To będzie na pewno jeden z najciekawszych momentów w opowiadaniu.
Ode mnie to tyle. Przepraszam, że tak krótko, ale mam strasznie dużo na głowie.
Pozdrawiam
Violin