środa, 27 czerwca 2018

18



  Kilka kolejnych dni mija praktycznie tak samo. Czas spędzam na rehabilitacji. Która teraz przedłużyła się już do dwóch godzin. I w domu dziecka. W którym sama zaczynam się czuć jak u siebie.
 Popołudniami zjawia się u mnie Markus . I towarzyszy mi aż do śniadania. Przy jawnie okazywanym niezadowoleniu Andreasa. Który spędza ze mną ostatnio mniej czasu. Nie powiem brakuje mi tej jego ciągłej obecności. Przecież od kilkunastu tygodni, przebywaliśmy ze sobą praktycznie na okrągło. A teraz ledwo widujemy się przy posiłkach. Do tego jeszcze chłopak prawie ze mną nie rozmawia. A na moje pytania odpowiada półsłówkami.
Wiem od dzieciaków , że też się u nich pojawia. Nie wiem jednak czemu wybiera takie godziny w których mnie tam nie ma.

 Markus stara się umilić mi każdą chwilę którą spędzamy ze sobą. Uwielbiam jego towarzystwo.  I coraz mocniej się do niego przywiązuję. Nie potrafi mi jednak zastąpić Andreasa. Który, zaraz po Lei  stał się moim najlepszym przyjacielem.
 Postanawiam porozmawiać z nim gdy tylko Markus wyjedzie stąd następnego ranka. Przypominam sobie również o obiecanej Richardowi rozmowie. Zaczynam się zastanawiać co takiego ważnego chłopak może mi mieć do powiedzenia.
 Mam nadzieję, że nie chce tak jak Andreas ostrzegać mnie przed Markusem. W końcu ostrzeżenia Andreasa nie miały żadnego sensu. Przez te parę dni Markus zachowywał się tak jakby naprawdę mu na mnie zależało. I ja pomału zaczynałam w to wierzyć. Wierzyć  w to , że znów mogę być szczęśliwa. Mimo tego jak absurdalne się to dla mnie wydawało.

 Moje rozmyślania przerywa pojawienie się chłopaka w drzwiach. Uśmiecham się od razu gdy tylko go widzę. Siada przy mnie obejmując mnie ramieniem.
-Naprawdę nie mam najmniejszej ochoty zostawiać Cię tu samej- mruczy mi do ucha i zaczyna całować moją szyję.
-Nie zostaję sama. Przecież mam tutaj Andreasa. I Richarda- odzywam się . Odsuwa się po moich słowach, wpatrując się we mnie z lekką złością.
-Mało pocieszająca myśl. Zważając na to , że chcą nas ze sobą skłócić.
-Wydaje Ci się- uśmiecham się- Andreas, po prostu bardzo się mną przejmuje. I martwi się o wszystko.
-To chyba niepotrzebne. Przecież naprawdę mi na Tobie zależy- wstrzymuję oddech po jego słowach. Powiedział to, patrząc mi prosto w oczy.
-Zależy Ci?
-Naprawdę Cię to dziwi?- śmieje się lekko.
-Dlaczego Markus? Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Przecież możesz mieć każdą.
-Każda nie jest Tobą Em. Ty jesteś po prostu wyjątkowa- znów zaczyna  mnie całować sprawiając , że reszta wątpliwości od razu wylatuje z mojej głowy.


 W następny poranek zaraz po wyjeździe Markusa, zjawiam się przed pokojem Andreasa. Pukam nieśmiało, nie wiedząc czy chłopak w ogóle ma ochotę na moje towarzystwo. Jego zachowanie przez ostatnie dni, wskazywało na to , że nie bardzo. Mam jednak nadzieję  że miło się rozczaruję.
Otwiera i spogląda na mnie przez chwilę bez tego swojego uśmiechu , który towarzyszył mi od początku naszej znajomości. Wpuszcza mnie do środka i zajmuje miejsce na łóżku.
-Czym sobie zasłużyłem na Twoje odwiedziny?- jego głos jest pozbawiony jakichkolwiek emocji. Nie potrafię niczego z niego wyczytać.
-Przypominam Ci, że to Ty unikałeś mnie przez ostatnie dni.
-Doprawdy?
-Nawet do domu dziecka chodziłeś wtedy gdy byłam na rehabilitacji. Byleby tylko mnie nie spotkać- odzywam się z wyrzutem.
-Może po prostu nie chciałem się narzucać?
-Andreas, co się dzieje? - pytam smutno.
-Naprawdę Cię to interesuje?
-Przyjaźnimy się przecież. Chyba , że coś się zmieniło? Może Ty po prostu masz mnie już dosyć i nie chcesz więcej się ze mną przyjaźnić?
-Znów sobie coś ubzdurałaś Em- odzywa się wściekły.
-A co mam myśleć Andreas? Dziwnie się ostatnio zachowujesz.
-Powiedzmy , że nie chciałem Wam przeszkadzać.
-I tylko to?
-Tylko , tylko - na jego twarzy pojawia się słaby uśmiech- po prostu widziałem jaka jesteś z nim szczęśliwa. I jak dobrze na Ciebie wpływa jego towarzystwo. Nie chciałem tego przerywać.
Patrzę na niego, nie spuszczając z niego wzroku. Wydaje się być szczery , ale nie jestem przekonana o tym do końca. Już trochę poznałam go przez te kilkanaście tygodni. I coś w jego zachowaniu nie daje mi spokoju.
-Umówisz mnie z Richardem na wieczór?- pytam chcąc zmienić temat.
-Jasne , zaraz do niego zadzwonię- chwyta telefon i już po chwili umawia mnie ze swoim przyjacielem, na dziewiętnastą.
-Nie wiesz czego on może ode mnie chcieć?- rzucam gdy kończy rozmowę.
-Nie mam pojęcia Emily. Od pewnego czasu, ciężko się z nim dogadać.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, dopóki nie nadchodzi mój czas na ćwiczenia i muszę się zbierać. Uśmiecham się do siebie w drodze do sali. Markusowi na mnie zależy. Pogodziłam się z Andreasem. Jak na razie dzień zapowiada się cudownie.


 Gdy na zegarku wybija dwudziesta, odkładam na bok czytaną książkę . Postanawiam wziąć prysznic i położyć się do łóżka. Richard chyba zrezygnował , uznając że ta rozmowa nie była  tak ważna jak uważał na początku.
 Po tylu tygodniach spędzonych na wózku, czynności które na początku zajmowały mi sporo czasu . I nie potrafiłam czasem sobie sama z nimi  poradzić . Teraz są już dla mnie tak proste , że zajmują mi kilka minut. Dlatego już po chwili gotowa do snu siadam  na łóżku. Rozczesuję mokre włosy i pomału się kładę. W ostatnie noce spędzone z Markusem. Spałam bardzo mało. Rozmawiając do późna. I ciesząc się jego towarzystwem. Dlatego , cieszę się nawet z powodu rezygnacji Richarda. Postanawiając w końcu porządnie się wyspać. Mam wrażenie , że zasnę od razu gdy tylko przyłożę głowę do poduszki.
 Mimo , pierwszej połowy maja, temperatury na dworze przekraczają już dość znacznie dwadzieścia pięć stopni. Powodując , że w pokoju mimo wieczora nadal panuje dosyć wysoka temperatura. Odsuwam kołdrę która spada na podłogę i przymykam oczy. Już po krótkiej chwili czuję opadające powieki. I zaczynam zasypiać. Pukanie do drzwi wyrywa mnie z płytkiego jeszcze snu.
-Strasznie Cię przepraszam Emily. Byłem u rodziców, gdy zadzwonił Andreas. Wyjechałem do Oberstdorfu kilka godzin temu, ale na drodze były straszne korki- słyszę głos Richarda tłumaczący się od wejścia.
-Myślałam , że zrezygnowałeś - odzywam się lekko zaspana. Zapalam nocną lampkę, spoglądając na niego. Czy żaden z nich po zapukaniu , nie potrafi poczekać na zaproszenie?
 Stoi nadal przy drzwiach niepewny czy może wejść dalej. Jego wzrok prześlizguje się po moim ciele. I dopiero po chwili uświadamiam sobie , że mam na sobie krótkie spodenki i koszulkę na cienkich ramiączkach odsłaniająca chyba zbyt wiele w tej sytuacji. Niestety kołdra którą mogłabym się przykryć znajduje się chwilowo poza moim zasięgiem.
-Może jednak wpadnę rano?- odzywa się cicho.
-Zostań jak już jesteś- siadam na łóżku , czekając aż zdecyduje się wejść dalej.
Siada przy mnie po chwili, mimochodem dotykając mojej łydki. Odsuwa rękę, a mnie przechodzi dreszcz. Na początku nie jestem pewna tego co właściwie się stało. Jego dotyk trwał sekundę , ale jestem niemal pewna, że go poczułam.
-Możesz zrobić to jeszcze raz?- odzywam się cicho. Sama zaskoczona swoimi słowami.
-Ale co?- patrzy lekko zmieszany nie wiedząc o co mi chodzi.
-Po prostu wydaje mi się , że ja to poczułam- mówię jeszcze ciszej .
-Poczułaś?- dopiero po chwili orientuje się o czym mówię. Przymykam oczy. Z których mimowolnie zaczynają wypływać cienkie strużki łez gdy kolejny raz czuję dotyk jego ręki na mojej nodze. To przecież niemożliwe. Andreas i Agnes mieli rację. Zaczynam odzyskiwać czucie. Więc może w końcu będę mogła znowu chodzić.
-Emily, wszystko w porządku?- brunet chwyta mnie za ręce,  przestraszony moimi łzami.
-Mhm - mruczę tylko, wtulając się w jego ramiona. Moje łzy znów moczą mu koszulkę. Tym razem jednak ze szczęścia. 
-Dlaczego płaczesz? Przecież powinnaś się cieszyć-  odsuwa się po chwili, delikatnie ocierając łzy z moich policzków. Nasze twarze dzielą tylko milimetry. Wstrzymuję oddech , całkowicie zaskoczona tą nagłą bliskością. Mam wrażenie , że w całym pokoju słychać przyspieszone bicie mojego serca.
-Muszę Ci coś powiedzieć Emily - odzywa się ledwo słyszalnym szeptem. Nie mam pojęcia co we mnie wstępuje w tym momencie. Przysuwam twarz do chłopaka, łącząc nasze usta w pocałunku. Po krótkim zaskoczeniu, brunet przyciąga mnie do siebie pogłębiając pocałunek.
 Mam wrażenie że w moim brzuchu wzbiło  się w powietrze tysiące motyli. Wplatam ręce w jego włosy, marząc żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.  Kręci mi się w głowie. Nie mam pojęcia co się ze mną  dzieje. Wiem tylko, nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego.
-Em nie możemy- szepcze pomiędzy kolejnymi pocałunkami . Ale nie przerywa tego całkowitego szaleństwa.  Chłopak nagle wsuwa ręce pod moją koszulkę, przyciągając mnie do siebie. Nie potrafię zaprotestować. Nie potrafię. I co najgorsze nie chcę. Całuje mnie coraz zachłanniej. A ja tracę zdolność jakiegokolwiek myślenia. Oddając ochoczo każdy pocałunek.

 W końcu odsuwa mnie od siebie z trudem. Patrząc mi prosto w oczy.
- Nie możemy Emily -  powtarza kolejny raz.
- Przepraszam- nagle przypominam sobie o Markusie. Czując ogarniające mnie wyrzuty sumienia -  Nie powinnam. Nie mam pojęcia co mi strzeliło do głowy.
- Nie przepraszaj. Przecież sam tego chciałem-  odzywa się cicho.
-Więc o co chodzi?
-Już dawno powinienem Ci to powiedzieć, tylko nie miałem pojęcia jak to zrobić. Przepraszam - przerywa na chwilę, słowa z trudem przechodzą mu przez gardło. A mnie ogarnia strach.
Ton jego głosu w  momencie wypowiadania tego słowa przywołuje wspomnienia najgorszego dnia w moim życiu. To on. On był przy mnie tej nocy. To samo przepraszam słyszałam wtedy zanim mnie zostawił. Otwieram szeroko oczy patrząc na niego z przerażeniem. Czy to w ogóle jest możliwe? Jego kolejne słowa całkowicie pozbawiają mnie złudzeń.
- To moja wina Emily. To przeze mnie straciłaś swoje marzenia. To ja byłem w tym pieprzonym samochodzie tamtej nocy.




piątek, 22 czerwca 2018

17

Luca wykorzystuje moment gdy zbierają się do wyjazdu. I podchodzi do mnie w drodze na parking. Uśmiecham się do niego. W końcu spędziliśmy ze sobą trochę czasu. I nadal jest dla mnie kimś ważnym.  Mam jednak nadzieję , że nie będzie robił mi żadnych scen zazdrości. Po tym czego był świadkiem przez ostatnie dwa dni. Naprawdę nie miałam na to najmniejszej ochoty w tym momencie.
-Porozmawiamy? Bo chyba nie mieliśmy zbyt wielu okazji do rozmowy ze sobą- odzywa się z lekką pretensją w głosie.
-Jakoś nie potrafiłyśmy się nagadać z dziewczynami. Wybacz- kolejny raz uśmiecham się do niego.
-Dobrze wiesz, że nie o tym mówię Em.
-Daj spokój Luca. Zerwaliśmy...
-Ty zerwałaś- przerywa mi ze złością- wciskając jakieś głodne kawałki , że to nie przez niego.
-Nic mnie nie łączy z Andreasem. To zwykłe nieporozumienie.
-Nieporozumienie? Całowaliście się. Ledwo się od siebie odkleiliście. Nawet nie chcę wiedzieć, co byście zrobili na tej ławce gdybyśmy nie podjechali . I Ty nazywasz to nieporozumieniem?
-Nie przesadzaj. Poniosło nas. To naprawdę nic ważnego- przewracam oczami coraz bardziej zniechęcona całą tą rozmową.
-A Markus? To też nieporozumienie?
-Nie muszę Ci się tłumaczyć Luca.
-Em, ciągle mi na Tobie zależy.
-Między nami już nigdy nic nie będzie. Przykro mi Luca.
-Dlaczego nie możesz dać nam szansy?- chłopak chwyta mnie za ręce. Kątem oka widzę, że wszyscy się w nas wpatrują.
-Proszę, odpuść. To bezsensu.
-Em..
-Dziewczyny na Ciebie czekają- ucinam. Nasza rozmowa do niczego nie prowadzi. Irytując mnie coraz bardziej.
-Uważaj na niego Em- odzywa się po chwili ciszy - on mi się nie podoba. Jest zbyt pewny siebie.  Miałem wrażenie , że traktuje Cię jak swoją własność. On.., nie wydaje mi się szczery Emily.
-O kim Ty mówisz?
-Jeśli już masz być z kimś innym, to wybierz Andreasa- rzuca jeszcze całkowicie ignorując moje pytanie.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić Luca- mrużę oczy ze złością.
-Martwię się o Ciebie.
-To przestań. Potrafię sama sobie poradzić. Dziękuję , że przywiozłeś dziewczyny- nie miałam pojęcia, że rozmowa z kimś kto jeszcze niedawno był dla mnie najbliższą osobą . I na kim mi zależało. Może mnie tak mocno zirytować.


  Ocieram łzy wpatrując się w odjeżdżający samochód z moimi przyjaciółmi. Nie ma ich przy mnie dopiero kilka sekund , a ja już zaczynam tęsknić. Nie mam pojęcia kiedy znów będę mogła ich zobaczyć. Nawet chwilowa złość na Lucę zniknęła. Ustępując miejsca tęsknocie.
Uśmiecham się w kierunku Andreasa. Nie mam pojęcia w jaki sposób mam mu dziękować za to , że ich tutaj ściągnął.
-Nie wiem co mam powiedzieć , Andreas. Bo chyba zwykłe dziękuję to za mało- zwracam się do niego.
-Wystarczy , że poświęcisz mi kilka minut- posyła uśmiech w moim kierunku i od razu odwraca się w stronę Markusa- a Ty nie masz nic do gadania. Możecie sobie w tym czasie wyjaśnić swoje nieporozumienia z Richardem.
Parskam śmiechem mimo tego , że odczuwam strach przed tą rozmową. Wiem o czym chce ze mną rozmawiać. I wolałabym jednak odłożyć to na później. A najlepiej w ogóle jej uniknąć. Spoglądam w kierunku odchodzących chłopaków. Ciągle wyczuwam napiętą atmosferę która zapanowała między nami wszystkimi po ich pojawieniu się.
-Emily....
-Naprawdę musimy o tym rozmawiać?- przerywam mu szybko- nie możemy po prostu zapomnieć o tym co się stało?
-Zapomnieć?
-Andreas obydwoje wiemy, że ten pocałunek nic dla nas nie znaczył. Po co mamy komplikować naszą przyjaźń? - uśmiecham się w jego stronę.
-Przyjaźń? Jeszcze niedawno myślałem , że się tego nie doczekam- odzywa się cicho.
-Wiem. Byłam okropna na początku- przerywam  na chwilę - a Ty ciągle przy mnie byłeś. Do tego zabrałeś mnie tutaj. Zapłaciłeś za wszystko....
-Emily, ile razy mam Ci powtarzać , że nie mam z tym nic wspólnego?
-Przecież nikt inny nie mógł tego zrobić.
-Ale ktoś zrobił. To naprawdę nie byłem ja.
Wpatruję się w niego bez słowa. Wydaje mi się , że nie kłamie. Więc kto?  Dlaczego ktoś to zrobił?
-I tak dziękuję. I przepraszam.  Za wszystko. Naprawdę cieszę się , że Cię poznałam i że jesteś moim przyjacielem - przysuwam się  i cmokam go w policzek. Odwracam się szybko. Markus stoi z Richardem kilka metrów dalej. Nawet ze sobą nie rozmawiają. Uśmiecham się i zmierzam w jego kierunku. Richard odchodzi od niego , nie spuszczając ze mnie wzroku.
-To co? Czy ta rozmowa może poczekać?- odzywam się do bruneta.
-Odezwij się jak znajdziesz czas. A może raczej jak Markus stąd zniknie- uśmiecha się . Ale wyczuwam złość w jego głosie.
-Jasne. Obiecuję, że poproszę Andreasa żeby do Ciebie zadzwonił- mówię jeszcze cicho, bo Markus już przy mnie stoi. Mierzą się przez chwilę wzrokiem. Po czym chłopak odchodzi w stronę Andreasa.


Przyjaciel. Andreas ze złością kopnął leżący przy jego nodze kamień. Jakim cudem mógł tak to spieprzyć? Czemu tyle czasu zajęło mu dojście do tego , że zwyczajnie mu na niej zależy. I to nie jak na przyjaciółce. To on poznał ją pierwszy. To jemu się spodobała. A Markus pojawia się nie wiadomo skąd. I tak po prostu ją sobie zabiera. Chłopak wpatruje się w nią jak rozmawia  z Richardem. Po chwili jednak już zjawia się przy niej Markus i zmierzają razem w stronę budynku. Jeszcze tego brakowało, żeby noce zaczął z nią tutaj spędzać.
-Też Ci się to nie podoba?- rzuca ze złością w kierunku kumpla, gdy ten zajmuje miejsce przy nim.
-Daj spokój. To nie moja sprawa - brunet wzrusza tylko ramionami wpatrując się przed siebie.
-Czemu akurat do niej się tak przypieprzył? Mało dziewczyn się przy nas kręci. A on musiał akurat wybrać ją- chłopak zacisnął nerwowo pięści , nie słysząc odpowiedzi ze strony Richarda kontynuował dalej- gadałeś z nim zanim tu przyszliście. Mówił coś o Emily?
-Nie- Andreas nie spuszczał z niego wzroku. Widział , że kłamie. Nie potrafił nawet spojrzeć mu w oczy.
-Dobra, zmieńmy temat- chciał choć przez chwilę zająć myśli czymś innym- może dokończymy naszą rozmowę? Co z Wami? O co poszło?
-To nic takiego Andreas. Już wszystko sobie wyjaśniliśmy- chłopak ciągle patrzył gdzieś przed siebie unikając wzroku przyjaciela.
-Wpadniesz jutro? Nie mam ochoty patrzeć na to w samotności- zaśmiał się jeszcze nerwowo Andreas.
-Nie wiem czy to dobry pomysł- odezwał się Richard. Andreas spojrzał na niego z boku. Nadal nie wiedząc co tak naprawdę dzieje  się z jego kumplem. W ogóle nie wierzył w jego zapewnienia, że już wszystko jest w porządku. Siedzieli jeszcze razem przez chwilę w ciszy , każdy zatopiony we własnych myślach. Po czym podnieśli się i każdy poszedł w swoim kierunku.


 Promienie słońca zaczęły wpadać  do pokoju, zmuszając mnie do otwarcia oczu. Momentalnie uderza mnie świadomość tego , że nie jestem sama. Ręka Markusa oplata mnie w talii. I od razu   przypominam sobie , wczorajszy wieczór. Uśmiecham się do siebie na samą myśl o tym. Mimo tego wiem , że nie powinnam.
Niestety nie mogę nic poradzić na to , że uśmiech nie chce zniknąć z mojej twarzy. Na wspomnienie ostatnich godzin. Markus po odprowadzeniu mnie do pokoju. Uparł się , że jeszcze chwilę u mnie posiedzi. I tak z chwili zrobiło się kilka godzin. Nie mam pojęcia kiedy zasnęliśmy po długiej rozmowie. I jestem zaskoczona, ale i szczęśliwa widząc go teraz przy sobie.
-Co tutaj jeszcze robisz?- odzywam się cicho widząc , że też się obudził  i wpatruje się we mnie z uśmiechem.
-Jakoś nie miałem ochoty wychodzić - mruczy tylko wprost do mojego ucha- mam nadzieję , że się nie złościsz?
-A dlaczego miałabym się złościć?- śmieję się - obawiam się tylko , że chyba słabo się wyspałeś. Bo raczej nie było Ci tutaj zbyt wygodnie?
-Jeszcze nigdy nie spało mi się tak dobrze- nachyla się nade mną i delikatnie mnie całuje- i mam nadzieję , że dziś też pozwolisz mi się tak wyspać.
Po jego słowach wybucham śmiechem i nie mogę przestać. Przerywa mi dopiero wściekły głos Andreasa rozlegający się od drzwi.
-Przeszkadzam ?
-Nie . Ale mógłbyś w końcu nauczyć się pukać- rzucam z przekąsem.
-Jakoś nigdy wcześniej  Ci to nie przeszkadzało - chłopak podchodzi bliżej- nie miałem pojęcia że masz gościa.
Wpatruję się w nas z coraz większą złością. Markus udaje że tego nie widzi i przyciąga mnie do siebie. Całując szybko.
- Będę się zbierał do Karla. Mam u niego wszystkie rzeczy. Wpadnę do Ciebie  niedługo.
- Nie musisz się spieszyć - prycha Andreas w kierunku zamykających się drzwi za chłopakiem.
- Andreas co w Ciebie wstąpiło? - nie poznaję go dzisiaj. On nigdy  nie zachowywał się w ten sposób.
-Czekam na Ciebie na śniadaniu - chłopak całkowicie ignoruje zadane przeze mnie pytanie . Nie patrzy mi w oczy i szybko wychodzi z pokoju. Zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. 

poniedziałek, 18 czerwca 2018

16


 Richard ostatnie kilka dni spędził w swoim rodzinnym domu w Oberwiesenthal. Chciał odpocząć trochę od tego wszystkiego . Od wypadku , od niej. Od jej uśmiechu i smutnego spojrzenia.  Miał nadzieję, że dzieląca ich odległość choć trochę zmniejszy jego wyrzuty sumienia. Niestety .Wyrzuty sumienia nadal nie dawały mu spokoju.  Wiedział , że musi w końcu powiedzieć jej prawdę. Nie miał już najmniejszej ochoty ukrywać tego co zrobili. I chciał to wszystko po prostu zakończyć. Był gotowy ponieść konsekwencje. Nieważne jak duże one będą. Tak naprawdę, jedyne czego się obawiał, to tego , że straci możliwość przebywania z dziewczyną. I bliższego poznania jej. Bo gdy ona tylko dowie się prawdy, znienawidzi go. I nigdy mu tego nie wybaczy. Bo tego nie dało się wybaczyć.

 W zeszły weekend był już gotów żeby powiedzieć jej wszystko. Emily jednak spieszyła się na ćwiczenia. A później Markus nie odstępował jej ani na krok. Nie dopuszczając do niej nikogo innego. A w szczególności jego i Andreasa. Jakby przeczuwał  , że ich tajemnica może wyjść na jaw.

 Richard nie miał pojęcia co mu chodziło po głowie. I dlaczego tak nagle zainteresował się dziewczyną. Przecież na początku nawet nie chciał o niej słyszeć. Ucinał dyskusję za każdym razem, gdy Richard o niej wspominał. Jakby jej nie było. Jakby to nie oni doprowadzili ją do tego stanu. Richardowi wydawało się , że chłopak w przeciwieństwie do niego nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Kompletnie nie przejmował się tym , że zniszczyli jej życie. A teraz nagle postanowił ją poderwać.

W niedzielny wieczór wysiadł z samochodu pod swoim domem i wolnym krokiem ruszył w stronę ośrodka. Dziś już nie da się jej spławić . Musi w końcu  powiedzieć jej prawdę. Nieważne , że ta prawda zniszczy wszystko.
Już z daleka widział samochód kumpla zatrzymujący się na parkingu. Chłopak wysiadł  i oparł się o maskę czekając na niego.
-Co tutaj robisz ? - wysyczał przez zaciśnięte zęby, gdy tylko podszedł do Markusa.
-Przyjechałem do Emily - zaśmiał się kpiąco.
-Dlaczego nie zostawisz jej w spokoju?
-Bo może nie mam ochoty?
-Tak nagle postanowiłeś ją poderwać? Zabawić się? Czego właściwie od niej chcesz?
-A Ty?
-Ja? Zamierzam właśnie powiedzieć jej prawdę- po słowach Richarda , Markus zacisnął nerwowo szczękę.
-Nie zrobisz tego. Wiesz , że wtedy stracimy wszystko.
-My? To Ty prowadziłeś ten pieprzony samochód. Nie ja.
-Byłeś tam, zostawiłeś ją. Jesteś tak samo winny jak ja.
-Myślisz , że nie wiem?- Richard podniósł głos- właśnie dlatego powinniśmy się przyznać. Naprawdę potrafisz z tym żyć? Patrzeć jej bez problemu w oczy?
-A ta cholerna prawda coś zmieni? Nic, Richi. Więc wyluzuj w końcu.
-Naprawdę nie masz żadnych wyrzutów sumienia po tym co zrobiliśmy?
-Daj spokój. Stało się. Teraz nic już na to nie poradzimy. Zapomnij o tym. I daj żyć- Markus zaśmiał się lekko, odsunął się od samochodu i skierował w stronę ośrodka.
-Nie zamierzam tego tak zostawić- Richard ze złością chwycił go za ramię- powiem jej . Czy Ci się to podoba czy nie.
-Powiedz. Tylko nie zapomnij wspomnieć o tym , że byłeś tam sam. Że to Ty zniszczyłeś jej życie. Mnie nawet w to nie mieszaj.
-Co Ty pieprzysz?- podniósł głos .
-Ciszej bo Cię usłyszą- Markus wskazał głową , na towarzystwo siedzące w ogrodzie. Emily siedziała ze swoją siostrą i przyjaciółką. Wesoło się śmiejąc. Jej śmiech wibrował mu w uszach. Tak rzadko to robiła. Kiedyś za pewne śmiała się na okrągło. Ciesząc się swoim życiem . I sukcesami które osiągała.  Towarzyszy im Andreas. I jakiś nieznany mu chłopak.
-Nie zamierzam wziąć tego na siebie Markus- Richard ściszył głos ze złością.
-To siedź cicho. Ja na pewno nie zamierzam się przyznawać. I wyprę się wszystkiego co powiesz.
-Byliśmy tam  razem- od dziewczyny i reszty dzieliło już ich tylko kilka kroków.
-Zgadnij komu ona uwierzy- Markus posłał jeszcze w jego stronę kpiący uśmiech i podszedł do blondynki. Pochylił  się nad nią i złożył na jej ustach pocałunek.


W niedzielny wieczór siedziałam w ogrodzie ciesząc się ostatnimi chwilami spędzonymi z dziewczynami. Luca z Andreasem ciągle spoglądali na siebie ze złością. Po tym co wczoraj się wydarzyło. Nie miałam jeszcze ani chwili na rozmowę z tym drugim , bo dziewczyny nie odstępowały mnie ani na krok. Chcąc wykorzystać każdą chwilę spędzoną tutaj Tak naprawdę byłam im niezmiernie wdzięczna. Bo nie miałam pojęcia, jak mam się teraz zachować w stosunku do niego. I bałam się zostać z nim sama. Nie wiedząc co mam mu powiedzieć.
W całkowitej zupełności wystarczał mi fakt , że musiałam się już tłumaczyć przed nimi. Przez pół nocy nie dawały mi spokoju. I nie przyjmowały do wiadomości tego ,że ten pocałunek nic nie znaczył. Ani dla mnie, a już tym bardziej dla niego. Szczególnie Lisa dorobiła sobie już do tego niezłą historię. I nie potrafiła zrozumieć , że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Mimo wszystko w  mojej głowie panował lekki mętlik, po tym pocałunku. Który w jakiś sposób na chwilę wyparł wspomnienie ostatniego weekendu spędzonego z Markusem.

-A ten co tutaj robi?- prychnięcie Andreasa, powoduje u Lisy parsknięcie śmiechem gdy spogląda w kierunku wskazywanym przez chłopaka. A na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Od strony parkingu zbliża się do nas Markus z Richardem, powodując coraz większe niezadowolenie u chłopaka.
Mam wrażenie, że się kłócą. Dochodzą do nas strzępki słów. Z których niestety nie potrafię niczego sensownego wychwycić. Podchodzą do nas oboje, nie spuszczając ze mnie wzroku. Markus nachyla się nade mną i ku mojemu zaskoczeniu składa na moich ustach pocałunek. Tak całkiem inny niż ten z Andreasem. Tamten był delikatny,  nieśmiały, jak gdyby Andreas bał się , że go odepchnę. Ten bardziej gwałtowny, namiętny. Jak gdyby Markus był pewny tego co robi. Jakby chciał pokazać wszystkim, że jestem tylko jego. A reszta ma się trzymać z daleka. I jeśli przed chwilą twierdziłam , że mam mętlik w głowie, to teraz nie mam pojęcia jak nazwać to, co się w niej dzieje.
-Nie mogłem się powstrzymać- mruczy wprost do mojego ucha i zajmuje miejsce obok. Uśmiecham się słabo w jego kierunku. Podnoszę głowę spoglądając na resztę. Andreas z Lucą w końcu przestali patrzeć na siebie ze złością, kierując swoje mordercze spojrzenie teraz w  jednym wspólnym kierunku . Lea z Lisą na przemian otwierają i zamykają usta , jakby nie miały pojęcia co się dzieje. Tak naprawdę ja też nie wiem co się dzieje. Od wczorajszego poranka wszystko zaczyna wywracać mi się do góry nogami. Wzbudzając we mnie kilka uczuć naraz.

Dopiero po krótkiej chwili mój wzrok przesuwa się na Richarda. Patrzy na mnie w jakiś dziwny sposób. Ze smutkiem , złością i czymś jeszcze czego nie potrafię w tej chwili odgadnąć. Przypominam sobie, że chciał niedawno ze mną porozmawiać. Ale spławiłam go spiesząc się na rehabilitację, później nie miałam do tego głowy. A on gdzieś zniknął na kilka dni. I nie pojawiał się w ośrodku.  Robi mi się głupio z tego powodu.
-Chciałeś ze mną porozmawiać ostatnio- uśmiecham się w jego kierunku- może wpadniesz do mnie jutro?
-Może lepiej to przełóżcie?- Markus zabiera głos zamiast niego, chwytając mnie za rękę.
-Niby czemu Markus? - Richard jest wyraźnie niezadowolony z jego słów.
-Postanowiłem zostać kilka dni i spędzić je z Em- po jego słowach Andreas zacisnął nerwowo pięści, a Markus zwrócił się do mnie - oczywiście jeśli chcesz Emily?
-Jasne , że chcę - nie mogę wprost uwierzyć , że on zostaje tutaj dla mnie - ale przecież to nie przeszkodzi mi w rozmowie z Richardem.
-To zapewne nic ważnego i może poczekać. Prawda, Richard?- Markus wbił w niego wzrok- a ja chcę spędzić z Tobą jak najwięcej czasu.
Chłopak obejmuje mnie ramieniem , całując mnie w policzek. Atmosfera gęstnieje z minuty na minutę. Mam wrażenie , że Andreas z Lucą siłą powstrzymują się , żeby nie rzucić się na Markusa. Lucę jeszcze rozumiem. Choć przecież już dawno powinien wybić sobie mnie z głowy. Ale nie mam pojęcia co , dzieje się z Andreasem. Przecież nic nigdy nas nie łączyło. Tylko ten wczorajszy pocałunek. Który dla żadnego z nas nic nie znaczył. A już na pewno , nie dla niego. A dla mnie ? Sama tak naprawdę nie wiedziałam co dzieje się w okół mnie  w ostatnich dniach. I co mam o tym wszystkim myśleć. Przecież to wszystko było niemożliwe. Cała ta sytuacja z Andreasem i Markusem. I jeszcze Richard. Który gdzieś ciągle pojawiał się w pobliżu mnie. Wszystko to powodowało coraz większe zamieszanie w mojej głowie. I chyba nic nie wskazywało na to , żeby w najbliższych dniach miało się ono zmniejszyć.


środa, 13 czerwca 2018

15


  W  sobotni poranek siedzimy z Andreasem  na ławce przed budynkiem. Rozkoszując się słońcem  i widokiem rozciągającym się przed naszymi oczami. Od wyjazdu chłopaków minęło kilka dni. A ja od tamtej pory nie potrafiłam się na niczym skupić. Ciągle wracając myślami do ostatniego weekendu spędzonego  z Markusem.Ku olbrzymiemu niezadowoleniu Andreasa.
 Chłopak na wszystkie sposoby próbował wybić mi z głowy tę znajomość. Nie odnosząc ku mojemu, własnemu przerażeniu żadnego skutku. Nie miałam pojęcia czemu ten weekend tak mocno zapadł mi w pamięć. Przecież spędziłam go tylko na spacerach po okolicy i rozmowach z Markusem. Tak jak wiele poprzednich dni z Andreasem. Ale to własnie tych dwóch dni nie potrafiłam wyrzucić ze swojej głowy. Myśląc o nich na okrągło przez ostatni tydzień.

 Nawet teraz, kompletnie nie wiedziałam  o czym od kilkunastu minut mówił do mnie Andreas. Ciągle myśląc o chwilach spędzonych z jego przyjacielem.
-Czy Ty w ogóle mnie słuchasz Emily?!- dopiero szturchnięcie w bok i jego zirytowany głos sprowadzają mnie na ziemię.
-Oczywiście - posyłam w jego stronę uśmiech, tak naprawdę nie mając zielonego pojęcia o czym mówił.
-To może odpowiesz w końcu na moje pytanie?
-Pytanie? - mrugam oczami, usilnie próbując dojść do tego o co mu chodzi.
-W ogóle mnie nie słuchasz- chłopak wydął dolną wargę, udając obrażonego.
-Przepraszam. Po prostu dzisiaj mam taki dzień.
-Dzisiaj? Ty nie słuchasz mnie od tygodnia. Mam wrażenie , że w ogóle nie wiesz co się na około Ciebie dzieje- w głosie chłopaka słyszę wyraźne pretensje.
-Powtórzysz pytanie?- uśmiechnęłam się nieśmiało w jego kierunku. Obiecując sobie w myślach, że bardziej skupię się na naszej rozmowie.


-Pytałem czy masz ochotę na niespodziankę?- Andreas był coraz bardziej zirytowany. Tak naprawdę wiedział o czym dziewczyna myśli na okrągło. O jego kumplu. Z którym spędziła całe dwa dni. Odkąd pojawił się tutaj z resztą w poprzedni weekend. Emily zmieniła się nie do poznania. Ciągle się uśmiechała. Co akurat Andreasowi się podobało. W końcu zniknął ten jej dziwny stan zawieszanie się. Ale czemu do cholery to Markus był tym który ten uśmiech spowodował. To już nie podobało mu się w ogóle.
-Chyba nie lubię niespodzianek - odezwała się po chwili.
-Wydaje mi się , że ta Ci się podoba- był pewny , że w tym momencie pomyślała o  Markusie. Niestety, ale musiał ją rozczarować. To  nie Markus był tą niespodzianką. Wiedział jednak , że ta ucieszy ją równie mocno. O ile nawet nie więcej.
-To kiedy ta niespodzianka? - zaśmiała się lekko. Przekrzywiła głowę i spojrzała mu w oczy. A on w tym momencie nie myślał o niczym innym tylko o tym , żeby przyciągnąć ją do siebie. I pocałować. Odkąd Markus pojawił się przy niej. Myślał tylko o tym. Ciekawe czy on już to zrobił. Na samą myśl o tym na jego twarzy pojawił się grymas złości.
-Całowałaś się z nim? - zanim zdążył pomyśleć , wypowiedział to cholerne pytanie na głos.
-Słucham?!- Emily podniosła głos, coraz intensywniej się w niego wpatrując.
-Pytam czy całowałaś się z Markusem?- Andreasa ogarniała coraz większa złość. Na kumpla, na nią, ale przede wszystkim na siebie.
-Wydaje mi się , że  zadałeś o jedno pytanie za dużo- prychnęła tylko w jego kierunku.
-Odpowiedz- chwycił ją za ręce przyciągając do siebie. Z jej twarzy zniknął już uśmiech .Patrzała mu ze złością w oczy. Nie spuszczając z niego wzroku. I w ogóle nie miała zamiaru odpowiadać.  Świadomość tego , że mogła całować się z  jego przyjacielem, doprowadzała go do szału.
 Niewiele myśląc pochylił się nad nią i złączył ich usta w pocałunku. Ku jego zaskoczeniu, nie odepchnęła go.  Oplotła jego szyję rękami oddając pocałunek. Chwycił ją delikatnie w pasie sadzając sobie na kolanach. Czuł jak mocno bije mu serce. Jeśli kiedyś myślał o niej tylko jak o przyjaciółce. To właśnie teraz przestał. Nie potrafił się od niej odsunąć. A ona sama też chyba tego nie chciała. Mógłby tak siedzieć z nią bez końca. Na tej ławce w ogrodzie.  Całując się bez opamiętania. Trzask zamykanych drzwi samochodu sprawia jednak , że Emily odrywa się od jego ust.
-Twoja niespodzianka- wychrypiał, próbując uspokoić oddech. Przez moment żałuje , że przyjechali właśnie teraz . W tym momencie, w którym odważył się do niej zbliżyć. Po chwili jednak widzi jak szok na jej twarzy zmienia się w radosny uśmiech i nie żałuje już niczego .


Lea ostatnio dosyć często rozmawiała z Em przez telefon. Przekonując się , że pobyt w Oberstdorfie dobrze robi jej przyjaciółce. Przez pierwsze dni Emily nie kontaktowała się z nią w ogóle. Jakby nie miała ochoty z nimi rozmawiać. Potem kontakt był coraz częstszy, a w ostatnich dniach, przyjaciółka dzwoniła czasem nawet dwa razy dziennie.  Wprawiając ich wszystkich w dobry humor.. W jej opowieściach dość często pojawiało się imię jednego ze skoczków. I nie był to Andreas. Co Leę wprawiało w zaskoczenie.
Bardzo ucieszył ją telefon Andreasa, który zaproponował im przyjazd na weekend. Obie z Lisą bardzo się za nią stęskniły. Nie potrafiły się wprost doczekać tych dwóch dni spędzonych w towarzystwie Emily.
Nie wiedziała tylko jak dziewczyna zareaguje na widok chłopaka. Luca postanowił im towarzyszyć , gdy tylko o tym usłyszał. Lei było to nawet na rękę. Mama dziewczyn z powodu pracy nie mogła się z nimi zabrać. Więc gdyby nie on musiałyby się tłuc pociągami. A tak dzięki niemu, będą miały możliwość spędzenia z nią więcej czasu.

Lea rozglądała się z zachwytem po okolicy z tylnego siedzenia samochodu, gdy auto zatrzymało się przed  budynkiem w którym od ponad trzech tygodni znajdowała się Emily.
Z ust Lisy wydobył się nagle radosny pisk. A Luca ze świstem wciągnął powietrze. Po chwili zaciskając nerwowo szczękę. I dopiero wtedy oczom Lei ukazał się widok , który wywołał tak różne emocje u dwójki jej towarzyszy.
Jej przyjaciółka siedziała na kolanach Andreasa. Obydwoje chyba zapomnieli  o otaczającym ich świecie. Chłopak przytrzymywał ją w pasie, a ona oplatała jego szyję rękami. Całą trójką wpatrywali się w nich, jak nie potrafili się od siebie oderwać.
 Lea zaśmiała się cicho. Nie do końca wiedząc co się dzieje. To nie o Andreasie, Em opowiadała jej w ostatnich dniach. Miała wrażenie, że jego dziewczyna traktuje tylko i wyłącznie jak przyjaciela. I była pewna , że nic w tej kwestii się nie zmieni.
-A podobno to nie przez niego - wysyczał Luca , wychodząc ze złością z auta. Lea z Lisą podążyły za nim. Lisa szarpnęła go za rękę próbując uspokoić. Lea  chwyciła go z drugiej strony. Obie nie chciały pozwolić na jakąś nikomu niepotrzebną szarpaninę. Nie dzisiaj. Nie teraz gdy Emily w końcu znów wydaje się być szczęśliwa.


  Trzask zamykanych drzwi sprawia , że przytomnieję. Nie do końca , wiem co właściwie się stało.
-Twoja niespodzianka- wychrypiał patrząc mi prosto w oczy. Nie mam pojęcia czemu, modlę się w myślach, żeby to nie był Markus. Nie chciałabym , żeby to oglądał.
 Odwracam głowę ze strachem i nie wierzę własnym oczom. W naszym kierunku idzie Luca z dziewczynami. Na jego twarzy maluje się wściekłość. Zapewne po tym czego był świadkiem. Lea z Lisą przytrzymują go z dwóch stron.
Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Mam ochotę podbiec do nich i rzucić im się na szyję. Niestety tego zrobić nie mogę. Dziewczyny robią to jednak za mnie. Już po chwili,ze śmiechem przytulają mnie do siebie. Właściwie nie tylko mnie. Bo nagle zdaję sobie sprawę , że ciągle jestem na kolanach Andreasa. Luca stoi z boku patrząc na nas ze złością. Andreas też nie spuszcza z niego wzroku. Jego ręce coraz mocniej przytrzymują mnie w pasie.
-Andreas - odzywam się cicho, gdy to nie przynosi żadnego efektu podnoszę głos i szturcham go w ramię - Andreas, możesz mnie puścić?!
-Muszę? - szepcze mi wprost do ucha. Gdy kiwam słabo głową, sadza mnie na wózku i podnosi się z niechęcią.
-Dziękuję.
-Bawcie się dobrze- posyła uśmiech w  kierunku dziewczyn i jeszcze raz pochyla się nade mną muskając mój policzek ustami- chyba będziemy musieli później porozmawiać.
Oddycham z ulgą gdy znika za drzwiami budynku, ciągle myśląc nad tym co wydarzyło się dosłownie przed kilkoma minutami.






poniedziałek, 11 czerwca 2018

14



 Andreas całą drogę zastanawiał się dlaczego tak bardzo wkurzył go widok dziewczyny z Markusem. Przecież traktował ją jak przyjaciółkę. Jak młodszą siostrę której chce pomóc. Nigdy nawet nie pomyślał o niej jak o kimś więcej. A może  nie chciał dopuścić do siebie tej myśli.  Tylko, że chyba powinien.
Przecież była ładna. To dlatego poszedł za nią wtedy w  przyszpitalnym parku. Na początku chciał po prostu w jakiś sposób zabić nudę w tym cholernym szpitalu . Nawet przez chwilę nie spodziewał się , że szpitalna znajomość przeniesie się poza jego mury. Że tak bardzo się nią przejmie. Że będzie chciał zrobić wszystko żeby jej pomóc. A teraz? Teraz nie miał pojęcia jak to się stało, ale był o nią zazdrosny. Cholernie zazdrosny. Zazdrosny o przyjaciółkę.

 Bez pukania wszedł do jej pokoju  i od razu usiadł przy niej na  łóżku. Ma taki dobry humor , że nawet nie prycha na niego, że wlazł tu jak do siebie. I to zapewne przez Markusa. Zacisnął zęby na samą myśl o tym.
- Nie powinieneś byś teraz z kumplami ? - podnosi wzrok znad książki i wpatruje się w niego z uśmiechem.
-Podoba Ci się?- słowa ze złością same wypływają z jego ust . To przez Markusa się uśmiecha. Nie przez niego.
-Książka? Nawet niezła - blondynka odkłada ją i patrzy na niego mrużąc oczy. Na jej ustach ciągle błąka się uśmiech.
-Nie książka, Markus. Podoba Ci się?
-Ty też? Naprawdę nie macie ważniejszych spraw na głowie?
-Martwię się po prostu- odzywa się cicho w jej stronę.
-Nie musisz- dziewczyna nagle traci dobry humor -  Nie podoba mi się. Wiem kim jestem i gdzie jest moje miejsce.
-Ty nie rozumiesz....
-Doskonale rozumiem Andreas. Więc naprawdę nie musisz się martwić. Nie w głowie mi zakochiwanie się w którymmolwiek z Was. Jestem zwykłą dziewczyną na wózku , a Wy...
-To nie tak.. - nie może słuchać tego co mówi, próbuje jej przerwać, niestety dziewczyna robi szybko to samo.
-Przestań się tłumaczyć. Doskonale wiem co miałeś na myśli- Emily prycha  ze złością. Jest słodka. Jak zawsze kiedy się złości - jestem zmęczona . Pogadamy jutro.
Odwraca się w kierunku ściany, dając mu do zrozumienia że ma sobie iść. Andreas wpatruje się w nią jeszcze przez chwilę i wychodzi z pokoju.
Całe ostatnie kilkanaście minut okazało się jednym wielkim nieporozumieniem. On zwyczajnie się o nią martwił. Bo nie miał pojęcia jakie są intencje jego kumpla. Jakoś nie wierzył w to nagłe zainteresowanie nią. A ona oczywiście musiała od razu pomyśleć, że nie zasługuje na  żadnego z nich. Bo jeździ na wózku. Jakby to było najważniejsze. Jakby w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie.


  Pól nocy wpatrywałam się w sufit myśląc o wczorajszej rozmowie z Andreasem. Tak naprawdę zasnęłam dopiero wtedy, gdy na dworze zaczynało już świtać.  Dlatego dźwięk budzika w telefonie przyprawia mnie o ból głowy. Jestem  niewyspana i jeszcze bardziej rozdrażniona niż poprzedniego wieczora.  Nie mam najmniejszej ochoty wychodzić z pokoju. Ani na śniadanie, ani na ćwiczenia. Niestety , Andreas jak zwykle staje w moich drzwiach gdy tylko kończę się ubierać.
-Hej - odzywa się niepewnie, posyłając w moją stronę nieśmiały uśmiech - słuchaj . Ty naprawdę źle mnie wczoraj zrozumiałaś.
-Dajmy temu spokój, dobrze ? - nie mam ochoty kolejny raz do tego wracać.
-Nie- podnosi głos- bo Ty sobie coś ubzdurałaś w tej swojej pustej główce.
-Pustej główce?
-Emily, ja naprawdę się martwię. I to wcale nie chodzi o to czy jesteś na wózku czy nie.
-Ale nie musisz. Powiedziałam Ci to wczoraj.
-Mimo wszystko, bądź ostrożna z Markusem. Proszę.
-Każdą tak przed nim ostrzegasz ?
-Ty nie jesteś każda Emily. Ty jesteś....
-Będziesz ją tutaj chował przed nami ?- Markus pojawia się ze śmiechem za jego plecami, przerywając to co chciał powiedzieć.
-Właśnie mieliśmy do Was dołączyć- prycha w jego kierunku. 
-W sumie możesz już iść. Chciałbym jeszcze pogadać z Emily- po kolejnych słowach Markusa, Andreas zaciska dłonie ze złością . Ale bez słowa wychodzi z pokoju zostawiając nas samych.

-Masz jakieś plany na dzisiaj?- zwraca się do mnie z uśmiechem.
-Codzienną męczarnię z Agnes. A później chciałabym skoczyć do dzieciaków.
-Ale nie zajmie Ci to chyba całego dnia?
-Chyba nie...- zaczynam niepewnie.
-Więc mogę Cię porwać potem  na spacer ?
-To chyba nie jest dobry pomysł- próbuję protestować. Sama jednak wiem, jak słabo mi to wychodzi. Nie wiem dlaczego nie jestem w stanie mu odmówić. 
-Nie pytałem czy to dobry pomysł- stwierdza ze śmiechem, dotykając mojej dłoni.
-Markus..
-Może powinienem zacząć od innego pytania. Spotykasz się z Andreasem? Albo Richardem? - wpatruje się we mnie intensywnie.
-Skąd Ci to przyszło w ogóle do głowy?- prycham. Bardziej niedorzecznego pytania dawno nie słyszałam. Może od razu z nimi wszystkimi. Tak jakby cała kadra skoczków nie marzyła o niczym innych tylko o spotykaniu się z kimś takim jak ja.
-Oni ciągle się przy Tobie kręcą. A Andreas chyba nie odstępuje Cię na krok. Sam się dziwię , że nie śpi jeszcze w Twoim pokoju.
-On po prostu trochę się mną przejął. W sumie nie mam pojęcia dlaczego .
-No to jak będzie z tym spacerem?- znów posyła uśmiech w moim kierunku sprawiając ,że jestem w stanie tylko kiwnąć głową -  a teraz chodźmy na to śniadanie, bo Twój cień  zaraz się po nas wróci.


-Możemy porozmawiać?- Andreas zaraz po skończonym posiłku staje w drzwiach mojego pokoju.
-Co znowu?- przewracam oczami, nie mając najmniejszej ochoty wysłuchiwać jego tłumaczeń. Doskonale wiem co miał wczoraj na myśli.
-Em..
-Nie mów do mnie Em- przerywam mu ze złością. Skrót mojego imienia, przywołuje znowu wspomnienia z Monachium. I dziewczyny. Tylko one zwracały się do mnie w ten sposób.I Luca. Zdaję sobie sprawę , że strasznie za nimi tęsknię. Nie widziałyśmy się już ponad dwa tygodnie. Co kiedyś było dla mnie nie do pomyślenia. W końcu z Leą zawsze spędzałam każdą wolną chwilę.
-Przepraszam. Emily- siada przy mnie akcentując moje imię.
-To ja przepraszam - patrzę na jego skruszoną minę i robi mi się głupio- po prostu tylko Lea i Lisa tak do mnie mówiły.
-Tęsknisz za nimi?
-Bardzo. I za mamą. Wiem, że jestem tu krótko. Ale my nigdy nie rozstawałyśmy się nawet na jeden dzień.
-Rozumiem- na jego twarzy pojawia się uśmiech. Wpatruje się w okno myśląc nad czymś intensywnie.
-To o czym chciałeś pogadać?
-Umówiłaś się z Markusem ?
-Znowu zaczynasz?
-Dobra, przepraszam - kręci głową zrezygnowany- a oprócz tego jakie masz plany?
-Chcę iść do dzieciaków.
-Chcesz żeby to bardziej Ciebie lubiły?- po moich słowach marszczy zabawnie nos. Powodując u mnie wybuch śmiechu.
-Nie martw się. Nie jestem w stanie zastąpić im Ciebie. One Cię wprost uwielbiają. Jak wszyscy na około.
-Wszyscy ?- wybucha śmiechem , chwytając mnie za ręce- A ty Emily? Ty też mnie uwielbiasz?
Andreas ciągle się śmieje. Nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego oczy są jednak aż nazbyt poważne.











piątek, 8 czerwca 2018

13


 -Będę się zbierać- odzywam się przy okropnym jęku wszystkich dzieciaków- ale obiecuję że znowu wpadnę.
Andreas chyba o mnie zapomniał. Miał tutaj być pół godziny temu. Niestety coś chyba go zatrzymało. A ja mimo, że bym chciała, nie mogę siedzieć tutaj dłużej. Za chwilę zaczną się moje ćwiczenia i już widzę wzrok Agnes gdybym tylko spróbowała się spóźnić. Zapewne nieźle by mi się oberwało.
- Na pewno dasz sobie radę?-  starsza kobieta patrzy na mnie z uśmiechem i lekkim niepokojem gdy  wychodzę, a raczej wyjeżdżam na zewnątrz.
-Jasne. To przecież niedaleko.
-Dziękuję w imieniu dzieciaków. Rzadko ktoś tutaj wpada z wyjątkiem Andreasa. Oni zawsze wyczekują tych wizyt.
-Postaram się pojawiać jak najczęściej - uśmiecham się jeszcze i macham w kierunku całej grupki przyklejonej do okna. W końcu i tak nie mam niczego do roboty. A nie mam pojęcia czemu, spodobało mi się tutaj. Te dzieciaki mimo wszystkiego co ich spotkało, mają w sobie jakąś taką pozytywną energię. Którą zarażają wszystkich w okół.


  Już po kilku metrach zatrzymuje się przy mnie samochód z grupą skoczków w środku. Jeden z nich wysiada postanawiając mi chyba towarzyszyć, a reszta odjeżdża wesoło mi machając.
-Emily , prawda ? - chłopak posyła w moją stronę uśmiech- Markus .Gdybyś zapomniała.
-Jak mam być szczera to zapomniałam- po moich słowach wybucha tylko śmiechem.
-Mogę dotrzymać Ci towarzystwa?- kiwam w odpowiedzi  głową, bo reszta i tak już odjechała. Więc mój protest na nic by się nie zdał.
-Co tutaj robicie? Tylko nie mów, że już zaczynacie treningi?- ta perspektywa wydaje mi się okropna. Całe to towarzystwo , miałabym na okrągło koło siebie. Nie miałabym ani chwili spokoju. Patrzę chłopakowi prosto w oczy i nagle przeraża mnie to co przychodzi mi do głowy. Że akurat on mógłby pojawiać się tutaj częściej. Potrząsam głową, próbując wyrzucić tą idiotyczną myśl z głowy .
-Postanowiliśmy wpaść na weekend. Reszta już pojechała po Richarda i Karla. Ale ja chyba wolę Twoje towarzystwo.
-Nie znasz mnie - na moich policzkach nie mam pojęcia czemu pojawia się rumieniec.
-I właśnie dlatego chcę Cię poznać.
-Skąd wiesz , że ja chcę?- znów wybucha śmiechem po moich słowach, mrugając do mnie.
-Taką mam nadzieję. A w ośrodku raczej mam marne szanse , ciągle kręci się przy Tobie Andreas.
Zaczynam śmiać się razem z nim. Dziś zdarza mi się to chyba zbyt często. A nie powinno. Nie powinnam się śmiać. Nie mam do tego żadnych powodów. Ale jakoś w tym momencie wszystko przestaje się liczyć.


  Droga do ośrodka, mija mi szybciej niż bym chciała. Mimo tego , że zatrzymujemy się co chwilę wybuchając śmiechem. I tak naprawdę zajmuje nam więcej czasu niż powinna. Dla mnie nie wiem dlaczego jest znacznie za krótko.
 Przez  te kilkanaście minut , chyba pierwszy raz zapomniałam o tym co mi się stało. Zaśmiewając się do łez , z jakichś zabawnych historii opowiadanych przez niego. Całe towarzystwo stoi już razem , gdy się zjawiamy. I wszyscy nie spuszczają z nas wzroku.
-Zapomniałeś o mnie? - zwracam się ze śmiechem do Andreasa.
-Emily, przepraszam. Po prostu...
-Żartuję. Przecież nic się nie stało. Mówiłam , że dam sobie radę.
-Możemy pogadać?- odzywa się Richard. Wpatruje się we mnie poważnym wzrokiem. Jakby coś się stało. Jakby chciał powiedzieć mi coś ważnego. Niestety muszę mu odmówić. Nie mam teraz czasu. I chyba pierwszy raz od dawna , nastroju na poważne rozmowy.
-Przepraszam. Ale już jestem spóźniona. Agnes mnie chyba zabije .Możemy to przełożyć?
-To ważne  Emily- chłopak nie spuszcza ze mnie wzroku, stając przede mną. Już chcę zgodzić, gdy odzywa się Markus.
-Rehabilitacja Emily , jest chyba ważniejsza- staje pomiędzy nami cedząc słowa. Obydwoje patrzą na siebie ze  złością.
-Richard pogadamy innym razem, dobrze? - uśmiecham się w kierunku chłopaka, kiwa tylko głową, chyba niezbyt zadowolony z mojej decyzji, a ja zwracam się do Markusa- dziękuję za dzisiaj.
-Cała przyjemność po mojej stronie- posyła uśmiech w moją stronę powodując, że na mojej twarzy pojawia się jeszcze większy uśmiech- chętnie wpadnę do Ciebie jutro. Oczywiście jeśli chcesz.
-Jasne - wiem, że nie tak powinna brzmieć moja odpowiedź. Ale nie potrafiłam odpowiedzieć inaczej.
-A ja będę u Ciebie wieczorem. I nie próbuj protestować- prycha ze złością Andreas- musimy porozmawiać.
Przewracam oczami ze śmiechem. Co im dzisiaj wszystkim odwaliło. Nagle wszystkim zachciało się rozmowy ze mną. Kiwam mu tylko głową i znikam za drzwiami.

-Agnes , strasznie przepraszam. Całkowicie straciłam poczucie czasu- zaczynam się tłumaczyć , gdy tylko widzę jej piorunujące spojrzenie.
-Mam nadzieję , że przynajmniej dobrze się bawiłaś.
-Andreas zabrał mnie do domu dziecka. Potem zagadałam się z Markusem.
-Z Markusem?
-Tak , przyjechał z resztą i...
-Czyżby Ci się spodobał?- mruży oczy wpatrując się we mnie.
-Zwariowałaś?- wybucham chyba zbyt nerwowym śmiechem.
-Andreas nie będzie zadowolony- kręci tylko głową chichocząc.
-Andreas?
-Naprawdę nie zauważyłaś?
-Czego Agnes?
-Podobasz mu się- śmieje się. A mnie wcale nie jest do śmiechu.
-Nawet tak nie żartuj- prycham.
-Przecież chyba każdy to widzi.
-To niemożliwe Agnes. Nie mogę mu się podobać.
-Bo co? Bo jeździsz na wózku?- w jej oczach pojawia się złość- już niedługo. Ja się o to postaram.
-Skończmy ten temat. Do niczego to nie prowadzi- nie chcę o tym rozmawiać. To bezsensu. Nie mogę się podobać Andreasowi. Mnie nie może podobać się Markus. Ani nikt inny. Nigdy nie miałabym szans u  żadnego z nich. Nawet gdybym była zdrowa. A co dopiero w tej sytuacji. Agnes nie spuszcza ze mnie wzroku, przez kolejną godzinę. A ja znów marzę tylko o tym , żeby z powrotem znaleźć się w Monachium.


  Andreas razem z chłopakami siedział w pobliskiej knajpce wpatrując się pustym wzrokiem w szklankę  piwa. Nie miał dzisiaj ochoty, na rozmowy z nimi. Ciągle myślał o tym co Richard chciał mu powiedzieć. Obydwoje siedzieli z Markusem w dwóch oddalonych od siebie kątach stolika i nawet ze sobą nie rozmawiali. No właśnie, Markus.  Co to miało  być do diabła. Czemu wylazł z tego samochodu jak tylko zobaczył Emily. Po jaką cholerę się do niej przyplątał. Andreasowi wcześniej wydawało się , że to Richard będzie próbował się do niej zbliżyć. W końcu czasem się u niej pojawiał. A ona nawet lubiła z nim rozmawiać.  Ale Markus? Co on odpieprza? Najgorsze było to , że Emily jakby się to spodobało. Całe te zainteresowanie kumpla jej osobą.
Widział jej wzrok jakim na niego patrzyła. Jakby jej się podobał. Jakby przez moment zapomniała o wszystkim co jej się stało. Jakby była szczęśliwa w jego towarzystwie.
Nie miał pojęcia czemu nie spodobało mu się to. Z jednej strony nie chciał ,żeby Markus się do niej zbliżał. Nie chciał żeby którykolwiek z jego kumpli się do niej zbliżał. Z drugiej, tylko Markus  sprawił , że Emily zachowywała się tak beztrosko. Nawet jemu samemu się to nie udało. Choć starał się od kilku tygodni ze wszystkich sił. Czasem wybuchała przy nim śmiechem. Ale już po chwili znów się zawieszała. Patrząc przed siebie pustym wzrokiem. A Markus, sprawił , że na jej twarzy pojawił się uśmiech na dłuższy czas.
Chwycił piwo do ręki i upił większy łyk. Ze złością odstawił resztę na stolik i zaczął zbierać się do wyjścia. Całe towarzystwo popatrzył na niego ze zdziwieniem. .
-Umówiłem się z Em. Spotkamy się jutro- odsunął z hukiem krzesło i nie czekając na ich komentarze wyszedł na zewnątrz.


wtorek, 5 czerwca 2018

12



   Pierwsze dni w Oberstdorfie były koszmarne. Codziennie miałam ochotę  spakować się i uciec jak najdalej stąd.  Miałam wrażenie , że Agnes  specjalnie się nade mną tak znęca. Dziewczyna była tylko kilka lat starsza ode mnie. I kompletnie nie docierało do niej , że ja nie chcę lub nie mam już siły. Całkowicie ignorowała moje protesty, a Andreas tylko jej potakiwał. Czasami wydawało mi się , że obydwoje uparli się , żeby uprzykrzyć mi życie. Tylko nie miałam pojęcia dlaczego to robili.
Nie miałam na nic siły  i wszystko mnie bolało. Nawet to że całe życie trenowałam ręczną i byłam dosyć wysportowana nie zmniejszało mojego zmęczenia. Choć na pewno w znacznym stopniu pomagało mi. Nawet nie chciałam myśleć jak czułabym się , gdybym ze sportem nie miała niczego wspólnego. Zapewne byłoby po stokroć gorzej.

  Po chyba dwóch tygodniach , doszło do mnie, że niepotrzebnie tracę czas na odmawianie im. Bo w końcu i tak musiałam wykonać wszystko czego Agnes ode mnie oczekiwała. Czy mi się to podobało czy nie. To ona dyktowała tutaj warunki. A ja miałam po prostu ćwiczyć. Bez marudzenia.
Gdy moje ciało przyzwyczaiło się już do wszystkich ćwiczeń. I nie pragnęło tylko snu pomiędzy nimi. Zdecydowałam się wrócić tam, skąd  uciekłam Andreasowi. Czułam , że chyba jestem na to gotowa.

-Zaprowadzisz mnie do nich?- odzywam się cicho, wpatrując się w chłopaka podczas obiadu w piątkowe popołudnie.
-Do nich?- Andreas wpatruje się we mnie kompletnie nie wiedząc o czym mówię.
-Do domu dziecka. Chciałabym pójść tam dzisiaj - zanim ostatnie słowa wypływają z moich ust. Chłopak pochyla się nade mną ze śmiechem całując mnie w oba policzki - zwariowałeś?!
-Po prostu bardzo się cieszę. Dzieciaki ciągle o Ciebie pytają.
-Chodzisz tam częściej?- nie miałam pojęcia , że w taki sposób spędza wolny czas.
-A co myślałaś, że tylko Tobie uprzykrzam życie?
Parskam tylko śmiechem nie odpowiadając. No tak. On już tak ma. Że każdego chce uszczęśliwić swoim towarzystwem. I muszę przyznać, że cholernie dobrze mu to wychodzi.


  Andreas wpatrywał się w Emily , która nie potrafiła przestać się śmiać. Po pierwszych dniach tutaj miał wrażenie , że długo nie będzie słuchał jej śmiechu. Ciągle się złościła, protestowała i nie miała w ogóle ochoty wykonywać poleceń Agnes. Która i tak niczego nie robiła sobie z jej protestów.
A tu nagle taka zmiana. Nie dość , że sama poprosiła go o odwiedzenie dzieciaków. To teraz śmieje się jak wariatka nie potrafiąc przestać. Miał nadzieję , że teraz będzie już tylko lepiej.
Gdy w końcu się uspokoiła,  dokończyli obiad i skierowali się w stronę wyjścia.

Widział , jak z każdym metrem , zmienia się jej wyraz twarzy. Jak walczy sama ze sobą . Żeby nie zrezygnować. Tylko czekał , aż poprosi go o powrót. Był pewien , że nie da rady. Dlatego zdziwił się , gdy dziewczyna nie odezwała się ani słowem.
  Gdy tylko przekroczyli próg świetlicy, dzieciaki znalazły się przy nich. Na twarzy Emily już po krótkiej chwili pojawił się szczery uśmiech. Całkowicie przestała zwracać na niego uwagę, zajmując się układaniem klocków, kolorowaniem i zabawą lalkami. Miał wrażenie , że chciałaby robić wszystkie rzeczy na raz. Żeby tylko zadowolić każde dziecko znajdujące się w tym miejscu.
-Emily , musimy wracać. Zaraz mam ćwiczenia- gdy odezwał się do niej po dwóch godzinach, spojrzała na niego z uśmiechem.
-Idź. Ja mam dopiero wieczorem -rzuciła budując kolejną wieżę z Lukasem.
-Przecież nie zostawię Cię samej.
-A dlaczego?- uniosła głowę z rozbawieniem- nie zgubię się. Wiem jak trafić do ośrodka.
-Przyjdę po Ciebie jak skończę- wybuchnął śmiechem zrezygnowany i skierował się do wyjścia. Zanim wyszedł odwrócił się jeszcze na chwilę, spoglądając w stronę blondynki. Ciągle się uśmiechała. Dokładając kolejne klocki do wysokiej wieży.


Andreas wyszedł z ośrodka po skończonych ćwiczeniach, wpadając wprost na Richarda. Który stał przed budynkiem jakby zastanawiając się co zrobić.
-Jak chcesz pogadać , to musisz iść ze mną - zaśmiał się lekko i pociągnął go za sobą. Widział , że jest już spóźniony. Zagadał się z Agnes na temat Emily i teraz musiał jak najszybciej po nią iść. Do tego za chwilę miała się tutaj zjawić reszta ich ekipy. Umówili się , że spędzą ten weekend razem , ale on nie miał na to najmniejszej ochoty. Miał nadzieję , że spędzi ten wieczór z blondynką. Która dzisiaj miała tak dobry humor. Liczył , że teraz w końcu przestanie się na niego złościć. I obydwoje będą mogli  cieszyć się chwilami spędzonymi tutaj razem. Był jednak pewien , że przyjazd chłopaków nie ucieszy jej zbytnio.
-Właściwie to wpadłem zobaczyć co u Emily- brunet zmieszał się , nie patrząc mu w oczy.
-U Emily? - Andreas zatrzymał się gwałtownie - właśnie po nią idę.
-Jak ona się czuje?
-Chyba lepiej. Ale czemu właściwie się nią interesujesz?- Andreas, nie miał pojęcia skąd u kumpla pojawiło się nagłe zainteresowanie blondynką. Przecież on prawie jej nie znał. Z drugiej strony, on sam też się do niej przyczepił. Więc to nie powinno go chyba dziwić. Może ona po prostu tak miała, że przyciągała ich jak magnes.
-Ostatnio gdy ją widziałem, nie czuła się najlepiej- Andreas nie miał pojęcia , czemu wydawało mu się , że Richard nie jest z nim całkiem szczery.
-Słuchaj.Jak już jesteś . Chciałem z Tobą pogadać. Właściwie już dawno miałem to zrobić.Tylko jakoś nigdy nie było okazji - chłopak przerwał na chwilę wpatrując się w kolegę- co się dzieje? Zachowujesz się ostatnio dziwnie. Mało z nami gadasz, a z Markusem wprost się unikacie.
Richard wpatrywał się w niego przez chwilę jakby zastanawiając się nad odpowiedzią. Andreas nie spuszczał z niego oczu. Stali tak kilka minut  w ciszy mierząc się wzrokiem.


 Richard patrzył na  Andreasa bez słowa. Myśląc co powiedzieć. Po krótkiej chwili, która w tym momencie wydawała się wiecznością. Zdecydował się w końcu przyznać  do tego co zrobili. Powinien to zrobić już dawno temu.
-Mieliśmy wtedy wolny weekend. Byliśmy z Markusem na jakiejś imprezie. Wypiliśmy parę piw. Nie dużo. Ale wypiliśmy- przerwał na moment przełykając ślinę, to wszystko zupełnie nie chciało przejść mu przez gardło. Wiedział , że Andreas się wścieknie. Każdy by się wściekł. On sam gdyby dowiedział się o czymś takim wpadłby w szał. Do dziś zastanawiał się , jak mógł wtedy posłuchać Markusa. Jak mógł zostawić ją na tej ulicy. Tego nie dało się w żaden sposób wytłumaczyć.
-Wykrztusisz to w końcu z siebie? - kumpel zaśmiał się lekko. Kompletnie się nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
Richard już chciał mówić dalej , gdy samochód Stephana zatrzymał się na parkingu przed budynkiem. Mimo , że chciał mu wszystko w końcu powiedzieć odetchnął z ulgą. Może to jednak nie z Andreasem powinien o tym rozmawiać. Może od razu powinien iść do Emily. Przyznać się do tego jak bardzo spieprzyli jej życie.
-Pogadamy innym razem - odezwał się cicho, wskazując na trójkę kumpli, zbliżających się do nich szybkim krokiem.
-Jedziemy po Ciebie i Karla, a Ty już jesteś tutaj- zaśmiał się Stephan podchodząc do nich. Zmierzył ich od góry do dołu i dodał - a Wy co jesteście tacy poważni? Pokłóciliście się czy jak?
-Nie, tak tylko gadamy- Andreas zabiera głos zanim Richard zdążył otworzyć usta.
-No tak, ładna blondynka i ich dwóch. A może właściwie już trzech- parsknął tylko David.
-Trzech? I gdzie właściwie macie Markusa?
-No właśnie kazał się wysadzić, gdy tylko zobaczył Emily. Coś długo ich nie ma. Zważając na to , że zdążyliśmy już podjechać po Karla.
-Emily- Andreas walnął się ręką w czoło- już dawno powinienem po nią być.
-Markus chyba  dobrze się nią zajął. Dziewczyna zachowuje się całkiem inaczej niż w szpitalu- wszyscy odwracają się na słowa Stephana. Blondynka wpatruje się z uśmiechem w Markusa, co chwilę wybuchając śmiechem.







niedziela, 3 czerwca 2018

11



 Andreas zjawia się u mnie dopiero kolejnego ranka. Jestem mu niezmiernie wdzięczna , że wczoraj zostawił mnie samą. Pozwalając odpocząć w spokoju po podróży. Od dzisiaj wiem już , że  nie będzie tak łatwo.
Prowadzi mnie na śniadanie, gdzie przedstawia kilku osobom. Staram się zapamiętywać wszystkie imiona. W końcu jakiś czas tu pobędę.
-Oni wszyscy są  na rehabilitacji?- pytam gdy tylko zostajemy sami.
-Nie- śmieje się - my tutaj też normalnie trenujemy. Zawsze jest pełno ludzi.Więc nuda raczej Ci nie grozi.
-Obawiam się, że ona nie grozi mi już przy Tobie.
-Na pewno o to zadbam . Po śniadaniu spotkasz się z naszym lekarzem. Obejrzy Twoje papiery. I dobierze odpowiednio ćwiczenia. Potem porwę Cię w pewno miejsce.
-To konieczne?- nie mam pojęcia co przygotował. Ale ja już nie mam ochoty.
-Kiedyś Ci powiedziałem, że inni mają gorzej. Pamiętasz?
-Pamiętam.
-Więc właśnie, zamierzam Ci to udowodnić. A teraz nie marudź tylko jedz.
Pochylam głowę nad miską płatków, zastanawiając się co on wymyślił. I gdzie zamierza mnie zaprowadzić. Najchętniej wybiłabym mu ten pomysł z głowy. Tylko nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób.


  Andreas zajął miejsce na ławce przed budynkiem czekając , aż Emily wyjdzie z konsultacji. Nie miał pojęcia, czy nie wścieknie się na niego za to gdzie zamierzał ją zabrać. Jak w ogóle zareaguje. Nie znał jej przecież na tyle. Miał jednak nadzieję , że to choć trochę pomoże jej pogodzić się z tym co się stało. Po krótkim oczekiwaniu dziewczyna pojawia się w drzwiach. Andreas spogląda na nią, nie potrafiąc rozszyfrować wyrazu jej twarzy.
-I jak?
-Chcę do domu - wykrzywia się ze złością- na początek dwa razy dziennie po godzinie. I stopniowo będziemy wydłużać czas. To chyba jakiś obłęd.
-To ma Ci pomóc.
-I tak mi nie pomoże. Niepotrzebnie wydałeś na mnie pieniądze.
-Ile raz mam Ci powtarzać ,że to nie ja.
-Nie wierzę Ci. I niepotrzebnie tutaj jestem - Andreas wybucha śmiechem, patrząc na jej minę. Wygląda jak dziecko obrażone na cały świat, bo nie dostało tego czego chce.
-Idziemy.
-Naprawdę musimy?- chłopak już nie odpowiada. Niech się złości. On po prostu to uwielbia. Prowadzi ją ulicami miasteczka. Po kilkunastu minutach zatrzymują się przed sporym budynkiem. Chłopak jeszcze przez moment zastanawia się czy to na pewno jest dobry pomysł.
-Dom dziecka?- na twarzy blondynki pojawia się zaskoczenie- po co mnie tutaj przyprowadziłeś?
-Bo Ty wcale nie masz najgorzej- odzywa się cicho- masz rodzinę , przyjaciół. I mimo wszystko jesteś zdrowa. A te dzieciaki nie mają nikogo. Niektóre z nich są nieuleczalnie chore. A Ty masz szansę walczyć. Ale wolałaś się poddać.
-Chcę wracać - Andreas nie reaguje na jej słowa, otwierając drzwi, dziewczyna podnosi głos- rozumiesz? Chcę wracać!


  Dlaczego on mnie tu przyprowadził? Dlaczego to robi? Kompletnie nie reaguje na moje słowa i prowadzi mnie do środka. W sali która chyba jest świetlicą, znajduje się kilkanaście dzieciaków. W różnym wieku. Na ich twarzach na widok Andreasa pojawia się uśmiech. Chcą podbiec do niego, ale ich wzrok po chwili spoczywa na mnie i zatrzymują się w pół kroku.
-Przyprowadziłem Wam kogoś- na jego twarzy pojawia się uśmiech- poznajcie Emily.
-Cześć Emily- do moich uszu dochodzi nieśmiały chórek. Próbuję się uśmiechnąć. Nie mam pojęcia czy mi się udało.
-Dlaczego mi to robisz?- odzywam się ledwo słyszalnym szeptem. Jak zwykle nie reaguje. Zajmujemy miejsce przy stoliku. Już po chwili oblega mnie kilkoro dzieciaków. Z książkami, klockami, samochodzikami i tysiącem innych zabawek.
-To Lily- Andreas szepcze prawie do mojego ucha wskazując na kolejne dzieciaki- urodziła się z porażeniem mózgowym. Rodzice jej nie chcieli. A to Emma. Jej rodzice zginęli w wypadku. Lukas ma mukowiscydozę, to Aaron jego rodzice woleli pić i imprezować. To Agnes....
Wyłączam się, nie chcę słuchać więcej. Mam dosyć . Nie chcę tutaj być. Czuję , że dłużej nie wytrzymam.  Muszę się stąd wydostać. Odwracam wózek i zmierzam w kierunku wyjścia.
-Emily nas nie lubi?- ciche pytanie jakiegoś chłopca sprawia , że łzy zaczynają dławić mnie w gardle.
-Lubi. Tylko dopiero wczoraj przyjechała i jest trochę zmęczona- Andreas odzywa się spokojnie.
-To znaczy , ze jeszcze przyjdzie?- nie słyszę już jego odpowiedzi. Wyjeżdżam najszybciej jak potrafię. Zatrzymuję się na chodniku oddychając głęboko.
-Jesteś na mnie wściekła?
-Zabierz mnie stąd po prostu- to jedyne co przechodzi mi przez gardło. Nie chcę się przy nim rozpłakać. W milczeniu wracamy do ośrodka. Zatrzaskuję za sobą drzwi pokoju, zostawiając Andreasa na korytarzu. W tej chwili nie mam ochoty z nim rozmawiać . Chcę być po prostu sama.


Richard od kilku godzin, jeździł rowerem górskimi ścieżkami. Próbował zebrać myśli. Niestety nic z tego nie wychodziło. Wiedział , że najlepszym wyjściem z tej całej pieprzonej sytuacji w której się znalazł byłoby powiedzenie prawdy. Przyznanie się do wszystkiego i poniesienie konsekwencji tego co zrobili. Nie potrafił się jednak na to zdobyć. Wiedział, że w tym momencie straciłby wszystko. Choć na tym chyba teraz najmniej mu zależało. Najgorsze , że straciłby możliwość na bliższe poznanie blondynki. Nie miał pojęcia dlaczego, na tym zależało mu teraz najbardziej.
Zatrzymał się gwałtownie, przed ośrodkiem w którym znajdowała się z Andreasem. Nie wiedział nawet w którym momencie znalazł przy nim. Oparł rower o ścianę budynku i wszedł do środka. Stanął pod drzwiami jej pokoju i nim zdążył pomyśleć zapukał. Gdy nie usłyszał odpowiedzi, delikatnie nacisnął klamkę. Uchylił drzwi i powoli wszedł do środka. Emily siedziała  na łóżku opierając się o ścianę, a jej ciałem wstrząsał szloch. Powodując u niego kolejną falę wyrzutów sumienia. Nie zauważyła go, wahał się tylko sekundę. Najwyżej go wyrzuci. Podszedł cicho i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Wszystko w porządku?- szepnął. Dziewczyna dopiero teraz zwróciła na niego uwagę. Był przygotowany na jej krzyk i wybuch złości. Kompletnie jednak nie spodziewał się tego co się stało.
Dziewczyna oplotła go rękami, wtulając twarz w jego szyję. Czuł jak łzy spływają jej po twarzy mocząc jego koszulkę. Przyciągnął ją do siebie. Gładził jej włosy, czekając aż się uspokoi.
-Przepraszam-  blondynka chyba dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. I odsunęła się od niego , spuszczając głową z zawstydzeniem - chyba mam gorszy dzień.
-Aż tak?
-Ostatnio mam większość takich - zaśmiała się smutno- a dzisiaj jeszcze Andreas... . A zresztą nieważne. Po co  przyszedłeś? Jak szukasz kumpla, nie mam pojęcia gdzie jest.
-Przejeżdżałem obok. I wpadłem sprawdzić jak się czujesz w nowym miejscu- tak właściwie nie miał pojęcia po co tutaj przyszedł. Z jednej strony wiedział, że nie powinien do niej przychodzić. Powinien się trzymać od niej z daleka. Z drugiej coś kazało mu tu przychodzić. Coś go do niej przyciągało.
-Jak się czuję to chyba widzisz.
-Rozmawiałaś już z naszym lekarzem? Co mówił?
Emily zmarszczyła czoło, wpatrując się w niego. Jakby zastanawiała się co go w ogóle to interesuje. Richard był pewny , że mu nie odpowie. Zaczął nawet żałować zadanego pytania. Odezwała się jednak cicho po krótkiej chwili.
-Jest pewny , że gdy będę  słuchać Agnes i robić co mi każe. To mi się uda.
-Powinnaś być chyba szczęśliwa?
-Szczęśliwa? Nigdy już nie będę szczęśliwa. W ręczną i tak nie zagram. Nawet jak jakimś cudem uda mi się chodzić- prychnęła, ocierając kolejne łzy. Chłopak wpatrywał się w nią w milczeniu , nie wiedząc co jej powiedzieć. Bo miała rację. Pieprzoną rację. I to wszystko przez niego.