wtorek, 15 maja 2018
4
Nie mam pojęcia po co on się tutaj przywlókł . Zawarł jakiś układ z dziewczynami czy jak? Wpatruję się w telefon kompletnie go ignorując. Nerwowo odliczam minuty , aż sobie pójdzie. Ale jemu się chyba w ogóle nie spieszy. Widzę kątem oka , że ciągle tutaj jest i do tego nie spuszcza ze mnie wzroku.
-Zbieraj się. Idziemy- odzywa się po dłuższej chwili, która wydaje mi się wiecznością.
-Jakbyś nie zauważył, nie chodzę i nigdzie się nie wybieram- unoszę wzrok w jego kierunku. Ciągle się uśmiecha, wlepiając we mnie oczy. Co doprowadza mnie po prostu do szału.
-A właśnie , że wybierasz- podnosi się szybko przyciągając wózek do mojego łóżka.
-Ciekawe jak mnie zmusisz.
-Nie zamierzam Cię zmuszać- śmieje się lekko. I zanim zdążam zaprotestować , bierze mnie na ręce i sadza na wózku.
-Odbiło Ci? Co Ty sobie myślisz?
-Myślę , że za kilka minut zaczyna się Twoja rehabilitacja- uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Czym wprawia mnie w jeszcze większą wściekłość.
-Nie pójdę tam.
-Masz rację, nie pójdziesz. Ja osobiście Cię tam zawiozę- kładzie mi na kolanach swoje kule i nie wzruszony pcha wózek. Ciekawe co mu się właściwie stało. I jak długo zamierza uprzykrzać mi tutaj życie.
Kolejną godzinę spędzam na jakichś nic nie wnoszących ćwiczeniach . Do których nawet się nie przykładam. Po co? One i tak niczego nie zmienią. Z ulgą spoglądam na przesuwające się wskazówki wielkiego zegara wiszącego na ścianie. Czekając , aż w końcu będę mogła stąd wyjść.
Oddycham z ulgą gdy mija godzina i wyjeżdżam z sali. Zanim znów pojawi się tutaj któraś z dziewczyn. Będę mogła spędzić trochę czasu w ciszy i spokoju.
Mój wzrok niestety od razu pada na siedzącego na korytarzu chłopaka. To już zaczyna być irytujące. Czy on nie potrafi w jakiś inny sposób zabijać swojej nudy.
-Nie, nie mam co robić- uprzedza moje pytanie ze śmiechem.
-Kumpli jakichś nie masz , żeby mogli Cię odwiedzić?
-Dziś piątek, pojechali na zawody. Wpadną po weekendzie. I wszyscy chętnie dotrzymamy Ci towarzystwa.
-Teraz to już chyba sobie żartujesz?- przecież ja ledwo znoszę jego. A on mi chce jeszcze swoich kolegów sprowadzić? Prędzej stąd zwieję , niż się na to zgodzę.
Sobotni poranek wygląda tak samo. Ledwo doprowadzam się do porządku. On już stoi w drzwiach. Uśmiecha się tak jakby był tutaj mile widziany. Jakby w ogóle nie zauważał tego , że nie mam ochoty przebywać w jego towarzystwie.
-Gotowa?
-Nie!!! - mój podniesiony głos słychać chyba na końcu korytarza.
-I po co od razu wrzeszczysz ?
-Może dlatego , że mnie po prostu irytujesz?
-Po kilku dniach się przyzwyczaisz.
-Ty naprawdę się nudzisz- kręcę głową. Dobrze , że siedzę już na wózku, bo nie chciałabym kolejny raz wylądować na jego rękach.
-A popołudniu idziemy do mnie- to już chyba lekka przesada- gdybyś chciała znaleźć jakąś wymówkę, nie wysilaj się. I tak po Ciebie przyjdę.
Późnym popołudniem zjawia się tak jak powiedział w drzwiach mojej sali. Moje protesty na nic chyba się nie zdają więc , od razu ruszam w jego stronę. Chłopak najwyraźniej obrał sobie za cel , dotrzymania mi towarzystwa za wszelką cenę.
Prowadzi mnie do pokoju oddalonego o kilka metrów od mojego. Rozsiada się wygodnie na łóżku i załącza telewizor umieszczony na przeciwległej ścianie.
-Naprawdę muszę dotrzymywać Ci towarzystwa w oglądaniu telewizji?
-I tak się nudzisz- parska śmiechem.
-Może lubię się nudzić. Nie pomyślałeś o tym?
-A ja nie lubię sam oglądać zawodów. Zresztą rzadko je oglądam. Przeważnie w nich uczestniczę- uśmiecha się w moim kierunku - napijesz się czegoś?
-Może kawy- odpowiadam w końcu zrezygnowana. Chłopak wstaje z łóżka i już po chwili w szpitalnej sali roznosi się zapach świeżo zaparzonego napoju.
W zupełnej ciszy wpatrujemy się oboje w rozpoczynający się konkurs. Nie mam zbyt wielkiego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Choć nie jest to chyba zbyt skomplikowane. Wystarczy skoczyć jak najdalej. I tyle. Mało mnie to interesuje dlatego bardziej skupiam się na kubku kawy niż na ekranie.
-Co Ci się właściwie stało?- nie wiem czemu zaczyna denerwować mnie cisza panująca między nami. Przecież ostatnio z nikim nie gadam.
-Pierwsza zaczęłaś rozmowę. Powiem Ci , że jestem w niezłym szoku- trąca mnie łokciem ze śmiechem.
-Jak chcesz, mogę nadal nic nie mówić .
-Na ostatnich zawodach chyba chciałem zbyt dużo- odzywa się smutno patrząc w ekran - i przywaliłem o zeskok. Zerwałem wiązadło w kolanie.
-I co teraz?- podnoszę na niego wzrok. Upadek przy prędkości jaką widzę na ekranie, pewno do najprzyjemniejszych nie należał.
-W poniedziałek czeka mnie zabieg. Więc będziesz miała dzień spokoju- parska śmiechem- a potem kilka miesięcy rehabilitacji.
-To chyba dobrze , że kończy się zima? Nie stracisz zbyt dużo zawodów. Do kolejnej będziesz już sprawny.
-Mam nadzieję , że do lipca.
-W lato też skaczecie?- patrzę na niego zdziwiona- śnieg w lodówkach trzymacie czy jak?
-Tak i rozsypujemy przed każdym skokiem - zaczyna chichotać.
-Bardzo zabawne , naprawdę- przez chwilę patrzę na niego jak zwija się ze śmiechu i sama mam ochotę chichotać razem z nim.
Lea stanęła w drzwiach szpitalnej sali rozglądając się w okół. Ale jej najlepszej przyjaciółki nigdzie nie było. Jej telefon leżał na poduszce więc nie było sensu dzwonić. Usiadła więc na łóżku z zamiarem poczekania na nią. Może jest w łazience lub zabrali ją na jakieś badania. Choć to drugie w sobotni wieczór było chyba mało prawdopodobne. Nie sądziła też, żeby wyszła gdzieś z Lucą lub siostrą bo nikt z nich nie poinformował jej , że się tutaj wybierają.
Wyciągnęła telefon i zaczęła przesuwać palcem po ekranie przeglądając kolejne media społecznościowe. Gdy po dłuższej chwili Emily nadal się nie pojawiła. Ogarnął ją niepokój. Gdzie do cholery mogła zniknąć?
Od tego nieszczęsnego lutowego dnia ich kontakt był znacznie gorszy niż kiedyś. Ona nadal traktowała ją jak siostrę. Niestety Em , z dnia na dzień coraz bardziej zamykała się w sobie. I rzadko miała ochotę z nią rozmawiać. Nie miała pojęcia czy kiedykolwiek to się zmieni.
W sumie nawet ją rozumiała. Sama chyba by się załamała po czymś takim. Straciła największą szansę swojego życia , w momencie gdy dopiero ją dostała. Cieszyły się tym razem tylko przez kilka godzin. A miały cieszyć się całe życie.
Skrzypienie drzwi wyrywa ją z zamyślenia. Nareszcie. Podnosi głowę , niestety zamiast blondynki w drzwiach pojawia się młoda pielęgniarka.
-Czekasz na Emily?- uśmiecha się do niej dziewczyna , chyba tylko kilka lat starsza od nich- to chyba się nie doczekasz.
-Jak to?- w głowie Lei pojawia się strach. Ostatnio ciągle zamartwiała się , że Em wpadnie coś głupiego do głowy - coś jej się stało?
-Nic z tych rzeczy. Wydaje mi się nawet , że czuje się troszkę lepiej- wybucha śmiechem - chodź, zaprowadzę Cię.
Lea podnosi się trochę uspokojona jej słowami. Ciągle jednak zastanawiając się gdzie może być Em.
Po chwili stają pod drzwiami innej sali. I otwiera oczy ze zdumienia. Wpatrując się w delikatny uśmiech na twarzy swojej przyjaciółki. Chyba pierwszy od tamtej pieprzonej nocy.
-Kolega od wczoraj prawie ciągle jej towarzyszy. I chyba dobrze na nią wpływa- mruga jeszcze do niej dziewczyna i odchodzi do swoich zajęć. Lea stoi jeszcze chwilę w drzwiach, niepewna czy wejść dalej. Po chwili jednak rezygnuje i odwraca się do wyjścia. Może Em właśnie teraz jest potrzebny ktoś taki. Ktoś kto nie przypomina jej ciągle o tym co się stało.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Chyba niepotrzebnie się uniosłam przy pożegnaniu z Leą. Zaczęłam żałować swoich słów, już w momencie jak kończyłam je wypowiadać. Przeci...
-
Andreas z niepokojem wszedł do pokoju. Zatrzymał się w drzwiach i spoglądał na obejmujące się dziewczyny. Przełknął ślinę na myśl o tym, ...
-
Luca opierał się o ścianę szkolnego budynku, spoglądając na zegarek. Mecz skończył się kilkanaście minut temu. I nie mógł się doczekać, aż ...
Muszę przyznać że Andreas jest prze gościem. Jeszcze niedawno chodził o kulach, ma zerwane wiązadlo, a mimo to udało mu się podnieść Emily. No cóż XD zaakceptuje to i po prostu obdarza go większym szacunkiem za ta siłę i wytrwałość. Chłopak się nie poddaje i wręcz na siłę narzuca się dziewczynie. Czemu mam wrażenie że coś za tym się kryje? Nie wydaje mi się żeby robił to bezinreresownie, a jeżeli jednak to robi bez powodu to czy może też mi tak mi towarzyszyć? Proszę 😍
OdpowiedzUsuńEmily ale ci zazdroszczę towarzyszą w niedoli. Jakby po mnie taki przychodził to bym nie wydziwiala. Z drugiej strony rozumiem dziewczyne. Zanim po tym wszystkim wróci do sprawności to jeszcze trochę czasu minie 😕 szkoda mi jej, ale cieszy mnie to narzucania Andreasa, bo jak widać działa ono cuda.
Nie wiem czego teraz się spodziewać. Operacji Andreasa? Czy może już jego kumple wpadną? Co będzie to i tak mnie zaciekawi 🙂
Życzę weny,
N
Tekst o trzymaniu śniegu w lodówce, wygrał wszystko. 😂 Nadal nie mogę się przestać śmiać. 😁
OdpowiedzUsuńEmily jest przezabawna w niektórych momentach. Mam nadzieję, że niedługo wróci do normalności i podejmie walkę o odzyskanie sprawności. Bo jak na razie to trochę z tym krucho. Mimo że wybrała się a rehabilitację, to wcale się do niej nie przykładała. A to nie tędy droga.
Dobrze, że Andreas się nie poddaje i nie zważa na niechęć Emily. Jego optymizm jest naprawdę imponujący i kto wie, może niedługo uda mu się nim zarazić także naszą bohaterkę. Na pewno towarzystwo jego osoby jej służy. Jako jedyny potrafi w jakiś sposób do niej dotrzeć, co zauważyła nawet Lea. Powolutku jego upartość osiąga jakieś efekty. Oby tak dalej.
Strasznie mnie tylko ciekawi, dlaczego on tyle dla niej robi. Jaka jest jego motywacja. W końcu to dla niego obca dziewczyna i sam także ma przed sobą trudny okres czasu.
Ale jak na razie po prostu go uwielbiam. 😍
Interesujące moga być te odwiedziny jego przyjaciół.
Dlatego z niecierpliwością czekam na następny rozdział. 😊
Miałam nadrabiać w nocy, ale byłam na takim zadupiu, że zasięg łapał tylko na zamkniętym balkonie ;) Nie wiem, co jest nie tak z moją siecią, ale nigdy nie mam zasięgu. Teraz nadrobiłam wszystkie zaległe rozdziały i zabieram się do komentowania. Teraz powinnam powrócić do regularnego komentowania, tak jak to było do niedawna. Przepraszam... :(
OdpowiedzUsuńA teraz przejdę do właściwego komentarza...
Moje największe obawy niestety się sprawdziły. Emily wylądowała na wózku i jest sparaliżowana. A oznacza to koniec jej kariery... Kariery, która tak naprawdę jeszcze się do końca nie zaczęła. Dziewczyna dostała ogromną szansę, ale nie będzie mogła jej wykorzystać. Wypadek z pewnością definitywnie zaprzepaścił wszystko, do czego udało jej się dojść w ciągu całego życia i trenowania. A przynajmniej tak mi się wydaje. Są raczej nikłe szanse, że kiedykolwiek będzie się samodzielnie poruszać, a co dopiero grać w piłkę ręczną.
Na samym początku myślałam, że historia może być związana z tymi, którzy ją potracili, ale teraz widzę, że tamta teoria raczej się nie sprawdzi. Bohaterem okazał się Andreas! Bardzo mnie to cieszy :D
Szkoda, że Emily odpycha tak wszystkich od siebie. Bliscy na pewno czują się odrzuceni. Jednak z drugiej strony w pełni ją rozumiem. Myślę, że na jej miejscu również bym się załamała i gówno by mnie wszystko obchodziło.
Ten jej cały chłopak wydaje się być w porządku. Nie zostawił jej po wypadku i chciał się o nią zatroszczyć i zaopiekować. Dziewczyna jednak ciągle go od siebie odpycha, więc zobaczymy jak to dalej będzie z ich związkiem.
Relacja Emily i Andreasa jest zarówno dziwna jak i ciekawa. Zobaczymy, jak to się rozwinie. Biedaczce potrzebny jest ktoś taki i już widać rezultaty.
Bardzo jej współczuję tego, co się jej przydarzyło. Nie zasłużyła na coś takiego. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy.
Już nie mogę sie doczekać odwiedzin reszty chłopaków. Może być interesująco.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i życzę weny! ;*
Andreas jest spoko. Zaczynam go lubić, choć nadal mam takie dziwne podejrzenie, że mógł mieć coś wspólnego z wypadkiem. Ale dobrze, że stara się przekonać Emily do rehabilitacji. Bez tego dziewczyna na pewno nie wróci normalności, a tak, to przynajmniej ma szansę. Raczej nie wróci już do gry, jednak przecież na pewno jest jeszcze coś innego, o może zwrócić jej radość życia.
OdpowiedzUsuńOglądanie razem skoków rozwaliło system xd "Śnieg w lodówkach trzymacie, czy jak?" normalnie cytaty rozdziału, niech mnie ktoś pozbiera z podłogi.
Lea dobrze zrobiła, nie przeszkadzając Andreasowi i Emily. Na pewno Emi potrzebuje teraz kogoś, kto nie znał jej przed wypadkiem, kto spojrzy na to wszystko trochę z boku. A Andreas na pewno jest taką osobą. Czuję, że z tego może być coś więcej.
Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin