W czwartkowy wieczór Luca zaraz po treningu zjawił się w szpitalu u Em. Już nawet nie był zaskoczony widokiem skoczka rozciągniętego na jej łóżku. Z opowieści Lei , wiedział ze spędzają ze sobą dużo czasu. Praktycznie każdą wolną chwilę. Ich wspólna przyjaciółka zapewniała go , że Andreas niezmiernie irytuje Em. I ona wcale nie ma ochoty na jego towarzystwo. Nie zmieniało to jednak faktu , że był o nią zazdrosny. Zresztą kto by nie był. Gdyby przy jego dziewczynie, kręcił się ktoś taki jak Andreas. Chłopak wita się z nim i po chwili opuszcza salę. Luca przyciąga sobie krzesło i zajmuje miejsce obok dziewczyny.
-Możemy pogadać?- na dźwięk jej głosu, Luca podskakuje zaskoczony. Dziewczyna tak rzadko z nim ostatnio rozmawiała, że czasami zastanawiał się czy ona jeszcze potrafi mówić.
-Jasne Em. Coś się stało?
-Luca, to nie ma sensu- blondynka wpatruje się w niego smutnym wzrokiem.
-Ale co? Nic nie rozumiem Emily.
-Wszystko. Wydaje mi się , że nie powinieneś tutaj więcej przychodzić.
-Em co się dzieje? Co Ci przychodzi do głowy?
-Ostatnio dużo myślałam Luca. I doszłam do wniosku , że powinniśmy dać sobie spokój.
Luca jest tak zaskoczony jej słowami, że przez chwilę wpatruje się w nią w milczeniu. Dopiero po chwili dochodzi do niego sens słów dziewczyny.
-To przez niego tak? Nie chcesz ze mną być przez niego?- Luca nerwowo zaciska pięści wpatrując się w blondynkę. Wiedział, od momentu jak zobaczył go przy niej pierwszy raz , przeczuwał , że tak to się skończy.
-Nie, Luca. Andreas nie ma z tym nic wspólnego. Jak w ogóle mogłeś wpaść na tak niedorzeczny pomysł?
-To dlaczego Em?
-Bo zasługujesz na kogoś lepszego Luca. Na kogoś z kim możesz pójść na mecz. Na dyskotekę. Na zwykły spacer.
-Ale ja z Tobą chcę chodzić w te miejsca. Nie ma nikogo lepszego- na jego słowa dziewczyna śmieje się smutno.
-To niemożliwe.
-Kocham Cię, Emily. Czy chodzisz czy nie. Dla mnie to niczego nie zmienia.
-Proszę Cię Luca. Nie utrudniaj tego - w jej oczach szklą się łzy. On sam ma wrażenie , że zaraz się rozpłacze.
-Dajmy sobie trochę czasu. Ale nie kończ tego Em.
-Przepraszam Luca. Ale jak opadną emocje, sam zdasz sobie sprawę z tego , że to było najlepsze wyjście.
-Zależy mi na Tobie. I nie zmienisz tego. - Luca podnosi się szybko, znikając za drzwiami.
Wpatruję się w zamykające się za Lucą drzwi. Od pewnego czasu, męczyła mnie myśl, żeby to w końcu zakończyć. Przecież to nie miało już żadnego sensu. On zasługiwał na kogoś lepszego. Na normalną dziewczynę z którą będzie mógł się spotykać. Wyjść potańczyć czy choćby na zwykły spacer do parku. Po co mu ktoś taki jak ja? Ktoś kto już nigdy nie wstanie z tego pieprzonego wózka.
Mimo , że byłam pewna swojej decyzji. I przemyślałam ją tysiące razy. Z moich oczu zaczynają wypływać łzy. I nie potrafię ich powstrzymać. Nie wiem co mną kieruje, gdy wyjeżdżam na korytarz i kieruję się wprost do sali Andreasa. Podnosi się z łóżka gdy tylko mnie widzi.
-Czyżbyś się stęskniła , że sama się u mnie zjawiasz? - jego śmiech milknie w momencie gdy na mnie spogląda- co jest Emily? Coś się stało?
-Rozstałam się z Lucą.
-Zostawił Cię? Co za idiota.
-To ja z nim zerwałam , Andreas.
-Chyba nie rozumiem- patrzy na mnie zamyślony- jeśli Ty z nim zerwałaś, to dlaczego teraz płaczesz?
-Nie wiem. I chyba niepotrzebnie tutaj przyszłam- odwracam się, kierując w stronę wyjścia.
-Przyszłaś to zostań. Widocznie chciałaś pogadać- chwyta mój wózek przyciągając do łóżka- dlaczego z nim zerwałaś? Twój płacz wskazuje na to, że Ci zależy.
-Bo on zasługuje na kogoś lepszego.
-Powiedział Ci tak?- w oczach Andreasa pojawia się złość.
-Nie. To moje zdanie. On powinien mieć normalną dziewczynę.
-A Ty niby jesteś jaka? Nie zauważyłem, żeby Ci czegokolwiek brakowało.
-Nie żartuj sobie ze mnie Andreas.
-To może oświeć mnie czego Ci brakuje- prycha w moim kierunku- oprócz rozumu oczywiście. Bo jego chyba nie masz.
-Ja nie chodzę Andreas. I nigdy nie będę chodzić.
-Naprawdę myślisz , że to koniec świata?- jeśli myślałam , że w jego towarzystwo się uspokoję to chyba się pomyliłam, chcę stąd iść ale nie pozwala mi na to - zdaję sobie sprawę z tego , że nie jest Ci łatwo. Nie mam pojęcia co Ci się stało, ale to musiało być dla Ciebie straszne. Ale zdaj sobie sprawę z tego, że inni mają gorzej.
-Gorzej? Nie wydaje mi się.
-Jak już stąd wyjdziemy. Udowodnię Ci to. Może wtedy coś do Ciebie dotrze. Na razie sama się na to skazujesz , kompletnie odmawiając współpracy przy rehabilitacji.
-Przecież chodzę tam.
-Tylko dlatego , że Cię do tego zmuszam. Jestem pewny , że jak tylko przestanę, nie pojawisz się więcej na ćwiczeniach- wpatruję się w niego z coraz większą wściekłością. Dlatego , że tak dobrze mnie przejrzał- ale wiesz co? Nie pozwolę Ci na to.
-Ciekawe jak to zrobisz- jego zaciętość w tym , żeby mi pomóc jest zadziwiająca.
-Coś wymyślę. A Ty zacznij już myśleć w jaki sposób mi kiedyś podziękujesz . Jak już zaczniesz chodzić- mruży oczy ciągle się złoszcząc.
-Nie muszę myśleć. Bo to się nigdy nie stanie.
-Chcesz się założyć?- wyciąga rękę w moim kierunku , bez zastanowienia podaję mu swoją- tylko bez oszustw. Od jutra przestajesz olewać ćwiczenia. I bierzesz się za nie solidnie. Bo inaczej nasz zakład nie będzie miał sensu.
-Nigdy nie oszukuję- patrzę na wesołe iskierki w jego oczach i już wiem , że dałam się wkręcić jak dziecko. Podszedł mnie w taki sposób , żebym w końcu zaczęła się przykładać do rehabilitacji. Ale jestem pewna , że to ja mam rację. I bez problemu wygram ten zakład.
Wpatruję się w zamykające się za Lucą drzwi. Od pewnego czasu, męczyła mnie myśl, żeby to w końcu zakończyć. Przecież to nie miało już żadnego sensu. On zasługiwał na kogoś lepszego. Na normalną dziewczynę z którą będzie mógł się spotykać. Wyjść potańczyć czy choćby na zwykły spacer do parku. Po co mu ktoś taki jak ja? Ktoś kto już nigdy nie wstanie z tego pieprzonego wózka.
Mimo , że byłam pewna swojej decyzji. I przemyślałam ją tysiące razy. Z moich oczu zaczynają wypływać łzy. I nie potrafię ich powstrzymać. Nie wiem co mną kieruje, gdy wyjeżdżam na korytarz i kieruję się wprost do sali Andreasa. Podnosi się z łóżka gdy tylko mnie widzi.
-Czyżbyś się stęskniła , że sama się u mnie zjawiasz? - jego śmiech milknie w momencie gdy na mnie spogląda- co jest Emily? Coś się stało?
-Rozstałam się z Lucą.
-Zostawił Cię? Co za idiota.
-To ja z nim zerwałam , Andreas.
-Chyba nie rozumiem- patrzy na mnie zamyślony- jeśli Ty z nim zerwałaś, to dlaczego teraz płaczesz?
-Nie wiem. I chyba niepotrzebnie tutaj przyszłam- odwracam się, kierując w stronę wyjścia.
-Przyszłaś to zostań. Widocznie chciałaś pogadać- chwyta mój wózek przyciągając do łóżka- dlaczego z nim zerwałaś? Twój płacz wskazuje na to, że Ci zależy.
-Bo on zasługuje na kogoś lepszego.
-Powiedział Ci tak?- w oczach Andreasa pojawia się złość.
-Nie. To moje zdanie. On powinien mieć normalną dziewczynę.
-A Ty niby jesteś jaka? Nie zauważyłem, żeby Ci czegokolwiek brakowało.
-Nie żartuj sobie ze mnie Andreas.
-To może oświeć mnie czego Ci brakuje- prycha w moim kierunku- oprócz rozumu oczywiście. Bo jego chyba nie masz.
-Ja nie chodzę Andreas. I nigdy nie będę chodzić.
-Naprawdę myślisz , że to koniec świata?- jeśli myślałam , że w jego towarzystwo się uspokoję to chyba się pomyliłam, chcę stąd iść ale nie pozwala mi na to - zdaję sobie sprawę z tego , że nie jest Ci łatwo. Nie mam pojęcia co Ci się stało, ale to musiało być dla Ciebie straszne. Ale zdaj sobie sprawę z tego, że inni mają gorzej.
-Gorzej? Nie wydaje mi się.
-Jak już stąd wyjdziemy. Udowodnię Ci to. Może wtedy coś do Ciebie dotrze. Na razie sama się na to skazujesz , kompletnie odmawiając współpracy przy rehabilitacji.
-Przecież chodzę tam.
-Tylko dlatego , że Cię do tego zmuszam. Jestem pewny , że jak tylko przestanę, nie pojawisz się więcej na ćwiczeniach- wpatruję się w niego z coraz większą wściekłością. Dlatego , że tak dobrze mnie przejrzał- ale wiesz co? Nie pozwolę Ci na to.
-Ciekawe jak to zrobisz- jego zaciętość w tym , żeby mi pomóc jest zadziwiająca.
-Coś wymyślę. A Ty zacznij już myśleć w jaki sposób mi kiedyś podziękujesz . Jak już zaczniesz chodzić- mruży oczy ciągle się złoszcząc.
-Nie muszę myśleć. Bo to się nigdy nie stanie.
-Chcesz się założyć?- wyciąga rękę w moim kierunku , bez zastanowienia podaję mu swoją- tylko bez oszustw. Od jutra przestajesz olewać ćwiczenia. I bierzesz się za nie solidnie. Bo inaczej nasz zakład nie będzie miał sensu.
-Nigdy nie oszukuję- patrzę na wesołe iskierki w jego oczach i już wiem , że dałam się wkręcić jak dziecko. Podszedł mnie w taki sposób , żebym w końcu zaczęła się przykładać do rehabilitacji. Ale jestem pewna , że to ja mam rację. I bez problemu wygram ten zakład.
Wrócił Luka, ale sprytnie się go pozbyłaś hahah. W sumie zastanawiałam się kiedy do tego dojdzie, tylko podejrzewałam, że to on zostawi Em. Jakoś nie do końca wierzyłam w jego miłość do dziewczyny, a tu proszę- przeliczyłam się. Ciekawe jak długo będzie wierny swoim słowom? Bo co jeśli Emily faktycznie nie będzie chodzić? Będzie w stanie to wszystko udźwignąć? Czy jego miłość jest aż tak silna? Przekonam się zapewne w przyszłości.
OdpowiedzUsuńOczywiście Andreas najlepszy pocieszyciel. Trochę ją zjechał, trochę pożartował i już było dobrze. On ma serio jakiś magiczny wpływ na dziewczynę. I proszę, znowu wykazał się pomysłowością. Zakład jest strzałem w dziesiątkę. Myślę, że dzięki temu Emily się zmotywuje i ćwiczenia pomogą jej powrócić do pełni sprawności. A wtedy, a wtedy już nie mogę się doczekać. Ciekawe co ten cwany Andreas sobie wymyśli. A kolejną rzeczą która mnie męczy jest to, co zrobi chłopak kiedy pozna prawdę o wypadku? Wyda kumpla czy będzie go krył i tym samym zdradzi Emily?
Szybko ten rozdział i szybko go pochłonęłam, ale nie przeszkadza mi to, bo chcę tylko więcej :D
Pominę w tym rozdziale Emily, bo jakoś mało ważna była. Chociaż nawet popieram jej zerwanie z Lucą. Im szybciej się go pozbyła, tym lepiej :)))
Pozdrawiam,
N
Czyli sytuacja z Luką mniej więcej się rozwiązała. Przyznam, że odetchnęłam z ulgą, że to Emily z nim zerwała. Serio, całkiem polubiłam tego chłopaka i chyba bym nie ścierpiała, gdyby okazał się skończonym dupkiem. A tak to przynajmniej mam w miarę czyste sumienie.
OdpowiedzUsuńAle ogólnie to Emily nie powinna tak o sobie myśleć. Hej, ktoś chyba powinien popracować z nią nad samooceną! Przecież ten wypadek to nie koniec świata, a dzięki rehabilitacji na pewno ma szansę stanąć na nogi. Znajdzie sobie jakąś nową drogę życia i znów odnajdzie radość. Innego rozwiązania nie widzę.
Andreas oczywiście jak zwykle słodki, uroczy i do rany przyłóż. Dobrze, że Emily ma go obok siebie i zawsze może liczyć a jego pomoc. Choć na razie tego nie docenia. W końcu jednak zda sobie sprawę z tego, ile skoczek dla niej robi.
Strasznie ciekawi mnie, kiedy wyjdzie na jaw to, kto powodował wypadek. To może być wyjątkowo ciekawa scena.
Ode mnie to tyle. Pozdrawiam i dużo weny życzę.
Violin
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
OdpowiedzUsuńEmily zdecydowała się zerwać z Lucą? Bardzo zaskakująca sumie decyjza z jej strony.
Trochę zrobiło mi się nawet szkoda chłopaka.
On chyba naprawdę ją kochał, tylko po tym wypadku, zupełnie nie wiedział, jak ma do niej dotrzeć. Przez co, kompletnie oddali się od siebie i Em podjęła, taką a nie inną decyzję. Chcąc dla niego według jej opinii normalnego życia.
Zobaczymy, czy on rzeczywiście tak łatwo odpuści i udział jego w tej historii, dobiegł końca.
Emily naprawdę nie widzi dla siebie szansy na powrót do normalności. Co jest niezwykle smutne i przygnębiające.
Na szczęście spotkała na swojej drodze Andreasa, który jest właściwie jedyną nadzieją na zmianę jej zdania i postrzegania rzeczywistości.
Emily powolutku, zaczyna się chyba do niego przekonywać. Świadczy o tym fakt, że po rozstaniu z Luką postanowiła poszukać towarzystwa, właśnie jego osoby. Oczywiście, jeszcze daleka droga do tego, żeby chociażby się zaprzyjaźnili. Ale jakiś postęp jest. A to już jakiś postęp.
No i brawa dla Andreasa. Podstępem znalazł sposób na przekonanie Emily do rehabilitacji. Oby tylko odniosła ona jakieś efekty. Trzymam kciuki, aby akurat ten zakład, nie został zwyciężony przez naszą bohaterkę.
Wcale nie mam spóźnienia. Ani trochę...😄
OdpowiedzUsuńChyba większość przeczuwała, że związek z Lucą nie przetrwa. Chociaż przyznam szczerze, że dawałam im trochę więcej czasu.
Luca okazał się jednak być porządnym chłopakiem i nie chciał rozstawać się z Emily. Jej kalectwo wcale zbytnio mu nie przeszkadzało i kierował się w stosunku do niej tylko i wyłącznie miłością. Co prawda nie wiadomo, jakby to było później, kiedy Em wyszłaby ze szpitala i musieliby się z jej kalectwem "spierać" w życiu bez przerwy. Jednak już się tego nie dowiemy, ponieważ dziewczyna z nim zerwała.
To smutne, że Emily w ogóle nie widzi dla siebie żadnej szansy i po prostu pogodziła się ze swoim losem. W takich sytuacjach najgorsze jest poddanie się i przestanie walczyć o siebie. Myślę, że na jej miejscu postępowałabym dokładnie tak samo. Mimo to, że nie da się sobie wyobrazić, jakby to było w takiej sytuacji.
Cieszę się, że Em powoli zaczyna przyzwyczajać się do Andreasa. Zaczęła go akceptować, a to już ogromny postęp jak na nią.
Brawo, Andreas! Wiwat Andreas! Fajnie sobie to wymyślił. Podstępem zmusił Emily do regularnego i porządnego ćwiczenia. Mam nadzieję, że przyniesie to efekty.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i życzę dużo weny! ;*