niedziela, 3 czerwca 2018

11



 Andreas zjawia się u mnie dopiero kolejnego ranka. Jestem mu niezmiernie wdzięczna , że wczoraj zostawił mnie samą. Pozwalając odpocząć w spokoju po podróży. Od dzisiaj wiem już , że  nie będzie tak łatwo.
Prowadzi mnie na śniadanie, gdzie przedstawia kilku osobom. Staram się zapamiętywać wszystkie imiona. W końcu jakiś czas tu pobędę.
-Oni wszyscy są  na rehabilitacji?- pytam gdy tylko zostajemy sami.
-Nie- śmieje się - my tutaj też normalnie trenujemy. Zawsze jest pełno ludzi.Więc nuda raczej Ci nie grozi.
-Obawiam się, że ona nie grozi mi już przy Tobie.
-Na pewno o to zadbam . Po śniadaniu spotkasz się z naszym lekarzem. Obejrzy Twoje papiery. I dobierze odpowiednio ćwiczenia. Potem porwę Cię w pewno miejsce.
-To konieczne?- nie mam pojęcia co przygotował. Ale ja już nie mam ochoty.
-Kiedyś Ci powiedziałem, że inni mają gorzej. Pamiętasz?
-Pamiętam.
-Więc właśnie, zamierzam Ci to udowodnić. A teraz nie marudź tylko jedz.
Pochylam głowę nad miską płatków, zastanawiając się co on wymyślił. I gdzie zamierza mnie zaprowadzić. Najchętniej wybiłabym mu ten pomysł z głowy. Tylko nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób.


  Andreas zajął miejsce na ławce przed budynkiem czekając , aż Emily wyjdzie z konsultacji. Nie miał pojęcia, czy nie wścieknie się na niego za to gdzie zamierzał ją zabrać. Jak w ogóle zareaguje. Nie znał jej przecież na tyle. Miał jednak nadzieję , że to choć trochę pomoże jej pogodzić się z tym co się stało. Po krótkim oczekiwaniu dziewczyna pojawia się w drzwiach. Andreas spogląda na nią, nie potrafiąc rozszyfrować wyrazu jej twarzy.
-I jak?
-Chcę do domu - wykrzywia się ze złością- na początek dwa razy dziennie po godzinie. I stopniowo będziemy wydłużać czas. To chyba jakiś obłęd.
-To ma Ci pomóc.
-I tak mi nie pomoże. Niepotrzebnie wydałeś na mnie pieniądze.
-Ile raz mam Ci powtarzać ,że to nie ja.
-Nie wierzę Ci. I niepotrzebnie tutaj jestem - Andreas wybucha śmiechem, patrząc na jej minę. Wygląda jak dziecko obrażone na cały świat, bo nie dostało tego czego chce.
-Idziemy.
-Naprawdę musimy?- chłopak już nie odpowiada. Niech się złości. On po prostu to uwielbia. Prowadzi ją ulicami miasteczka. Po kilkunastu minutach zatrzymują się przed sporym budynkiem. Chłopak jeszcze przez moment zastanawia się czy to na pewno jest dobry pomysł.
-Dom dziecka?- na twarzy blondynki pojawia się zaskoczenie- po co mnie tutaj przyprowadziłeś?
-Bo Ty wcale nie masz najgorzej- odzywa się cicho- masz rodzinę , przyjaciół. I mimo wszystko jesteś zdrowa. A te dzieciaki nie mają nikogo. Niektóre z nich są nieuleczalnie chore. A Ty masz szansę walczyć. Ale wolałaś się poddać.
-Chcę wracać - Andreas nie reaguje na jej słowa, otwierając drzwi, dziewczyna podnosi głos- rozumiesz? Chcę wracać!


  Dlaczego on mnie tu przyprowadził? Dlaczego to robi? Kompletnie nie reaguje na moje słowa i prowadzi mnie do środka. W sali która chyba jest świetlicą, znajduje się kilkanaście dzieciaków. W różnym wieku. Na ich twarzach na widok Andreasa pojawia się uśmiech. Chcą podbiec do niego, ale ich wzrok po chwili spoczywa na mnie i zatrzymują się w pół kroku.
-Przyprowadziłem Wam kogoś- na jego twarzy pojawia się uśmiech- poznajcie Emily.
-Cześć Emily- do moich uszu dochodzi nieśmiały chórek. Próbuję się uśmiechnąć. Nie mam pojęcia czy mi się udało.
-Dlaczego mi to robisz?- odzywam się ledwo słyszalnym szeptem. Jak zwykle nie reaguje. Zajmujemy miejsce przy stoliku. Już po chwili oblega mnie kilkoro dzieciaków. Z książkami, klockami, samochodzikami i tysiącem innych zabawek.
-To Lily- Andreas szepcze prawie do mojego ucha wskazując na kolejne dzieciaki- urodziła się z porażeniem mózgowym. Rodzice jej nie chcieli. A to Emma. Jej rodzice zginęli w wypadku. Lukas ma mukowiscydozę, to Aaron jego rodzice woleli pić i imprezować. To Agnes....
Wyłączam się, nie chcę słuchać więcej. Mam dosyć . Nie chcę tutaj być. Czuję , że dłużej nie wytrzymam.  Muszę się stąd wydostać. Odwracam wózek i zmierzam w kierunku wyjścia.
-Emily nas nie lubi?- ciche pytanie jakiegoś chłopca sprawia , że łzy zaczynają dławić mnie w gardle.
-Lubi. Tylko dopiero wczoraj przyjechała i jest trochę zmęczona- Andreas odzywa się spokojnie.
-To znaczy , ze jeszcze przyjdzie?- nie słyszę już jego odpowiedzi. Wyjeżdżam najszybciej jak potrafię. Zatrzymuję się na chodniku oddychając głęboko.
-Jesteś na mnie wściekła?
-Zabierz mnie stąd po prostu- to jedyne co przechodzi mi przez gardło. Nie chcę się przy nim rozpłakać. W milczeniu wracamy do ośrodka. Zatrzaskuję za sobą drzwi pokoju, zostawiając Andreasa na korytarzu. W tej chwili nie mam ochoty z nim rozmawiać . Chcę być po prostu sama.


Richard od kilku godzin, jeździł rowerem górskimi ścieżkami. Próbował zebrać myśli. Niestety nic z tego nie wychodziło. Wiedział , że najlepszym wyjściem z tej całej pieprzonej sytuacji w której się znalazł byłoby powiedzenie prawdy. Przyznanie się do wszystkiego i poniesienie konsekwencji tego co zrobili. Nie potrafił się jednak na to zdobyć. Wiedział, że w tym momencie straciłby wszystko. Choć na tym chyba teraz najmniej mu zależało. Najgorsze , że straciłby możliwość na bliższe poznanie blondynki. Nie miał pojęcia dlaczego, na tym zależało mu teraz najbardziej.
Zatrzymał się gwałtownie, przed ośrodkiem w którym znajdowała się z Andreasem. Nie wiedział nawet w którym momencie znalazł przy nim. Oparł rower o ścianę budynku i wszedł do środka. Stanął pod drzwiami jej pokoju i nim zdążył pomyśleć zapukał. Gdy nie usłyszał odpowiedzi, delikatnie nacisnął klamkę. Uchylił drzwi i powoli wszedł do środka. Emily siedziała  na łóżku opierając się o ścianę, a jej ciałem wstrząsał szloch. Powodując u niego kolejną falę wyrzutów sumienia. Nie zauważyła go, wahał się tylko sekundę. Najwyżej go wyrzuci. Podszedł cicho i usiadł na brzegu jej łóżka.
-Wszystko w porządku?- szepnął. Dziewczyna dopiero teraz zwróciła na niego uwagę. Był przygotowany na jej krzyk i wybuch złości. Kompletnie jednak nie spodziewał się tego co się stało.
Dziewczyna oplotła go rękami, wtulając twarz w jego szyję. Czuł jak łzy spływają jej po twarzy mocząc jego koszulkę. Przyciągnął ją do siebie. Gładził jej włosy, czekając aż się uspokoi.
-Przepraszam-  blondynka chyba dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. I odsunęła się od niego , spuszczając głową z zawstydzeniem - chyba mam gorszy dzień.
-Aż tak?
-Ostatnio mam większość takich - zaśmiała się smutno- a dzisiaj jeszcze Andreas... . A zresztą nieważne. Po co  przyszedłeś? Jak szukasz kumpla, nie mam pojęcia gdzie jest.
-Przejeżdżałem obok. I wpadłem sprawdzić jak się czujesz w nowym miejscu- tak właściwie nie miał pojęcia po co tutaj przyszedł. Z jednej strony wiedział, że nie powinien do niej przychodzić. Powinien się trzymać od niej z daleka. Z drugiej coś kazało mu tu przychodzić. Coś go do niej przyciągało.
-Jak się czuję to chyba widzisz.
-Rozmawiałaś już z naszym lekarzem? Co mówił?
Emily zmarszczyła czoło, wpatrując się w niego. Jakby zastanawiała się co go w ogóle to interesuje. Richard był pewny , że mu nie odpowie. Zaczął nawet żałować zadanego pytania. Odezwała się jednak cicho po krótkiej chwili.
-Jest pewny , że gdy będę  słuchać Agnes i robić co mi każe. To mi się uda.
-Powinnaś być chyba szczęśliwa?
-Szczęśliwa? Nigdy już nie będę szczęśliwa. W ręczną i tak nie zagram. Nawet jak jakimś cudem uda mi się chodzić- prychnęła, ocierając kolejne łzy. Chłopak wpatrywał się w nią w milczeniu , nie wiedząc co jej powiedzieć. Bo miała rację. Pieprzoną rację. I to wszystko przez niego.


3 komentarze:

  1. Andreas zastosował na Emily dość ostrą i być może nawet wstrząsającą dla niej terapię.
    Ta wizyta w domu dziecka, była tak okropnie smutna i przytłaczająca. Nie tylko dla nich, ale i chyba także, czytelników.
    Strasznie żal zrobiło mi się tych biednych i porzuconych dzieci, w dodatku często chorych. 😣
    Niczym nie zasłużyły sobie na tak okropny los, jaki ich spotkał.
    Ale może dzięki temu, coś dotrze do dziewczyny. Zrozumie, że choć spotkała ją straszna tragedia, to wciąż ma przy sobie bliskie jej osoby, które ją wspierają i we wszystkim starają pomóc.
    Być może przyłoży się teraz na serio do rehabilitacji, skoro lekarze dają jej szansę na to, że zacznie chodzić. Musi tylko chcieć.
    Przed nią długa i trudna droga, ale wszystko jest możliwe.
    Richard coraz gorzej radzi sobie z wyrzutami sumienia, związanymi z wypadkiem. Ale równocześnie nie potrafi trzymać się od Emily z daleka. Co może nie skończyć się dobrze. W końcu, gdy prawda wyjdzie na jaw. Emily go znienawidzi.
    W dodatku ona coraz bardziej się przed nim otwiera, reaguje na niego w dość zaskakujący sposób. A im więcej czasu będą ze sobą spędzać, tym będzie się to pogłębiać.
    A co wtedy będzie z biednym Andreasem? Dla którego Emily, chyba już nie jest wyłącznie dziewczyną, którą "tylko lubi" i chce pomóc.
    Ja już widziałam ich w przyszłości razem. A tu, zaczyna się coś dziać, co może temu przeszkodzić.
    Jak zawsze czekam na następny rodział z dużą niecierpliwością i ciekawością. Nie mając pojęcia, co o tym wszystkim już myśleć. 😊😉

    OdpowiedzUsuń
  2. O będę druga :) nawet nie tak źle
    Ogólnie to chyba muszę interweniować i prosić o zmianę twojego planu, bo ja widzę, że tutaj szykuje się coś z Richardem. Jak tak będzie to ja tego nie przeżyję! Nie mogę tego zaakceptować, nie, nie i nie! On od początku mnie denerwuje gdyż iż wiadomo ten wypadek. Może nie byłoby tak źle gdyby został wtedy, a nie uciekał. Wtedy faktycznie wszystko mogłoby być inaczej, a tak to jest wielkie kłamstwo, które wychodząc na jaw będzie miało ogromne pole rażenia. Wielu ludzi będzie przez nie cierpieć.
    Myślę, że moja niechęć co do wyżej wspomnianego może też być przez to, że oddałam moje serce Andreasowi. On od początku był mega pozytywny i sam kupował sobie ludzi. Wątpię, że jest tutaj ktoś, kto nie darzyłby go sympatią. Fajny miał ten pomysł z domem dziecka, ponieważ to uświadomiło Emily, że nie tylko ona cierpi. Gość po prostu jest nie do pojęcia (pozytywnie) i ma świetne pomysły, dlatego OLNY ANDREAS, ANDREAS TEAM!!!
    Co do Emily to właśnie oby wizyta w domu dziecka nie była jej ostatnią. Myślę, że może to być dobry sposób na poprawę jej myslenia, chodzi mi tutaj o motywację do działania. Na własne oczy przekonała się o nieszczęściach innych.
    Julka powiem Ci, że chyba kolejny raz chcesz wszystko skomplikować i trzymać nas w napięciu do samego końca. Moje plany co do pary A-E z każdym rozdziałem się oddalają...A szkoda.
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak obiecałam jestem i komentuję. Nie wiem dlaczego, ale jak narazie ten rozdział jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych. Dużo w nim emocji, sprzecznych uczuć, rozdarcia, czyli wszystkiego tego, co w opowiadaniach z wątkiem miłosnym lubię najbardziej. Takie rozdziały potrafią być ciężkie wodbiorze, ale powyższy wyszedł Ci wyjątkowo dobrze.
    Przejdę może do konkretów. Czy tylko mnie jest trochę żal Richarda? On naprawdę szczerze żałuje tego, co się stało i chciałby wszystko naprawić, odkupić jakoś swoje winy, mimo że przecież to nie on siedział za kierownicą tego auta. Jednocześnie jednak wie, że w żaden sposób, choćby niewiadomo jak się starał, nie naprawi tego co się stało, nie cofnie czasu. Kurczę, może i wolę by Emily była z Andreasem, ale ściska mnie w sercu, gdy czytam o Richardzie.
    Jeśli jednak chodzi o Andreasa, to przyznam, że średnio podobało mi się to, że zabrał Emily do domu dziecka. Ja w ogóle nie bardzo rozumiem to pokazywanie, że ktoś ma gorzej. Każdą tragedią jest inna i trzeba to uszanować. Dlatego u mnie Andreas nie zaplusował, choć rozumiem jego intencje.
    Troszkę zaskoczyła mnie reakcja Emily. Znaczy rozumiem, że była zaskoczona i przybiera, ale odniosłam takie dziwne wrażenie, że za tym kryje się coś więcej. Oczywiście pewnie się mylę i to tylko idiotyczne teoria spiskowa xd
    Co do zainteresowania Emily Richardson, to mam mieszane uczucia. Przede wszystkim dlatego, że finalnie dziewczyna ma być z Andreasem i wszyscy to wiemy. Dodatkowo Richard na pewno nie pozwoli sobie do niej poczuć niczego więcej po za przyjaźnią, właśnie że względu na wypadek. Nie chcę by Emily miała przez niego dodatkowo złamane serce.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń