Kilka kolejnych dni mija praktycznie tak samo. Czas spędzam na rehabilitacji. Która teraz przedłużyła się już do dwóch godzin. I w domu dziecka. W którym sama zaczynam się czuć jak u siebie.
Popołudniami zjawia się u mnie Markus . I towarzyszy mi aż do śniadania. Przy jawnie okazywanym niezadowoleniu Andreasa. Który spędza ze mną ostatnio mniej czasu. Nie powiem brakuje mi tej jego ciągłej obecności. Przecież od kilkunastu tygodni, przebywaliśmy ze sobą praktycznie na okrągło. A teraz ledwo widujemy się przy posiłkach. Do tego jeszcze chłopak prawie ze mną nie rozmawia. A na moje pytania odpowiada półsłówkami.
Wiem od dzieciaków , że też się u nich pojawia. Nie wiem jednak czemu wybiera takie godziny w których mnie tam nie ma.
Markus stara się umilić mi każdą chwilę którą spędzamy ze sobą. Uwielbiam jego towarzystwo. I coraz mocniej się do niego przywiązuję. Nie potrafi mi jednak zastąpić Andreasa. Który, zaraz po Lei stał się moim najlepszym przyjacielem.
Postanawiam porozmawiać z nim gdy tylko Markus wyjedzie stąd następnego ranka. Przypominam sobie również o obiecanej Richardowi rozmowie. Zaczynam się zastanawiać co takiego ważnego chłopak może mi mieć do powiedzenia.
Mam nadzieję, że nie chce tak jak Andreas ostrzegać mnie przed Markusem. W końcu ostrzeżenia Andreasa nie miały żadnego sensu. Przez te parę dni Markus zachowywał się tak jakby naprawdę mu na mnie zależało. I ja pomału zaczynałam w to wierzyć. Wierzyć w to , że znów mogę być szczęśliwa. Mimo tego jak absurdalne się to dla mnie wydawało.
Moje rozmyślania przerywa pojawienie się chłopaka w drzwiach. Uśmiecham się od razu gdy tylko go widzę. Siada przy mnie obejmując mnie ramieniem.
-Naprawdę nie mam najmniejszej ochoty zostawiać Cię tu samej- mruczy mi do ucha i zaczyna całować moją szyję.
-Nie zostaję sama. Przecież mam tutaj Andreasa. I Richarda- odzywam się . Odsuwa się po moich słowach, wpatrując się we mnie z lekką złością.
-Mało pocieszająca myśl. Zważając na to , że chcą nas ze sobą skłócić.
-Wydaje Ci się- uśmiecham się- Andreas, po prostu bardzo się mną przejmuje. I martwi się o wszystko.
-To chyba niepotrzebne. Przecież naprawdę mi na Tobie zależy- wstrzymuję oddech po jego słowach. Powiedział to, patrząc mi prosto w oczy.
-Zależy Ci?
-Naprawdę Cię to dziwi?- śmieje się lekko.
-Dlaczego Markus? Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Przecież możesz mieć każdą.
-Każda nie jest Tobą Em. Ty jesteś po prostu wyjątkowa- znów zaczyna mnie całować sprawiając , że reszta wątpliwości od razu wylatuje z mojej głowy.
W następny poranek zaraz po wyjeździe Markusa, zjawiam się przed pokojem Andreasa. Pukam nieśmiało, nie wiedząc czy chłopak w ogóle ma ochotę na moje towarzystwo. Jego zachowanie przez ostatnie dni, wskazywało na to , że nie bardzo. Mam jednak nadzieję że miło się rozczaruję.
Otwiera i spogląda na mnie przez chwilę bez tego swojego uśmiechu , który towarzyszył mi od początku naszej znajomości. Wpuszcza mnie do środka i zajmuje miejsce na łóżku.
-Czym sobie zasłużyłem na Twoje odwiedziny?- jego głos jest pozbawiony jakichkolwiek emocji. Nie potrafię niczego z niego wyczytać.
-Przypominam Ci, że to Ty unikałeś mnie przez ostatnie dni.
-Doprawdy?
-Nawet do domu dziecka chodziłeś wtedy gdy byłam na rehabilitacji. Byleby tylko mnie nie spotkać- odzywam się z wyrzutem.
-Może po prostu nie chciałem się narzucać?
-Andreas, co się dzieje? - pytam smutno.
-Naprawdę Cię to interesuje?
-Przyjaźnimy się przecież. Chyba , że coś się zmieniło? Może Ty po prostu masz mnie już dosyć i nie chcesz więcej się ze mną przyjaźnić?
-Znów sobie coś ubzdurałaś Em- odzywa się wściekły.
-A co mam myśleć Andreas? Dziwnie się ostatnio zachowujesz.
-Powiedzmy , że nie chciałem Wam przeszkadzać.
-I tylko to?
-Tylko , tylko - na jego twarzy pojawia się słaby uśmiech- po prostu widziałem jaka jesteś z nim szczęśliwa. I jak dobrze na Ciebie wpływa jego towarzystwo. Nie chciałem tego przerywać.
Patrzę na niego, nie spuszczając z niego wzroku. Wydaje się być szczery , ale nie jestem przekonana o tym do końca. Już trochę poznałam go przez te kilkanaście tygodni. I coś w jego zachowaniu nie daje mi spokoju.
-Umówisz mnie z Richardem na wieczór?- pytam chcąc zmienić temat.
-Jasne , zaraz do niego zadzwonię- chwyta telefon i już po chwili umawia mnie ze swoim przyjacielem, na dziewiętnastą.
-Nie wiesz czego on może ode mnie chcieć?- rzucam gdy kończy rozmowę.
-Nie mam pojęcia Emily. Od pewnego czasu, ciężko się z nim dogadać.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, dopóki nie nadchodzi mój czas na ćwiczenia i muszę się zbierać. Uśmiecham się do siebie w drodze do sali. Markusowi na mnie zależy. Pogodziłam się z Andreasem. Jak na razie dzień zapowiada się cudownie.
Otwiera i spogląda na mnie przez chwilę bez tego swojego uśmiechu , który towarzyszył mi od początku naszej znajomości. Wpuszcza mnie do środka i zajmuje miejsce na łóżku.
-Czym sobie zasłużyłem na Twoje odwiedziny?- jego głos jest pozbawiony jakichkolwiek emocji. Nie potrafię niczego z niego wyczytać.
-Przypominam Ci, że to Ty unikałeś mnie przez ostatnie dni.
-Doprawdy?
-Nawet do domu dziecka chodziłeś wtedy gdy byłam na rehabilitacji. Byleby tylko mnie nie spotkać- odzywam się z wyrzutem.
-Może po prostu nie chciałem się narzucać?
-Andreas, co się dzieje? - pytam smutno.
-Naprawdę Cię to interesuje?
-Przyjaźnimy się przecież. Chyba , że coś się zmieniło? Może Ty po prostu masz mnie już dosyć i nie chcesz więcej się ze mną przyjaźnić?
-Znów sobie coś ubzdurałaś Em- odzywa się wściekły.
-A co mam myśleć Andreas? Dziwnie się ostatnio zachowujesz.
-Powiedzmy , że nie chciałem Wam przeszkadzać.
-I tylko to?
-Tylko , tylko - na jego twarzy pojawia się słaby uśmiech- po prostu widziałem jaka jesteś z nim szczęśliwa. I jak dobrze na Ciebie wpływa jego towarzystwo. Nie chciałem tego przerywać.
Patrzę na niego, nie spuszczając z niego wzroku. Wydaje się być szczery , ale nie jestem przekonana o tym do końca. Już trochę poznałam go przez te kilkanaście tygodni. I coś w jego zachowaniu nie daje mi spokoju.
-Umówisz mnie z Richardem na wieczór?- pytam chcąc zmienić temat.
-Jasne , zaraz do niego zadzwonię- chwyta telefon i już po chwili umawia mnie ze swoim przyjacielem, na dziewiętnastą.
-Nie wiesz czego on może ode mnie chcieć?- rzucam gdy kończy rozmowę.
-Nie mam pojęcia Emily. Od pewnego czasu, ciężko się z nim dogadać.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, dopóki nie nadchodzi mój czas na ćwiczenia i muszę się zbierać. Uśmiecham się do siebie w drodze do sali. Markusowi na mnie zależy. Pogodziłam się z Andreasem. Jak na razie dzień zapowiada się cudownie.
Gdy na zegarku wybija dwudziesta, odkładam na bok czytaną książkę . Postanawiam wziąć prysznic i położyć się do łóżka. Richard chyba zrezygnował , uznając że ta rozmowa nie była tak ważna jak uważał na początku.
Po tylu tygodniach spędzonych na wózku, czynności które na początku zajmowały mi sporo czasu . I nie potrafiłam czasem sobie sama z nimi poradzić . Teraz są już dla mnie tak proste , że zajmują mi kilka minut. Dlatego już po chwili gotowa do snu siadam na łóżku. Rozczesuję mokre włosy i pomału się kładę. W ostatnie noce spędzone z Markusem. Spałam bardzo mało. Rozmawiając do późna. I ciesząc się jego towarzystwem. Dlatego , cieszę się nawet z powodu rezygnacji Richarda. Postanawiając w końcu porządnie się wyspać. Mam wrażenie , że zasnę od razu gdy tylko przyłożę głowę do poduszki.
Mimo , pierwszej połowy maja, temperatury na dworze przekraczają już dość znacznie dwadzieścia pięć stopni. Powodując , że w pokoju mimo wieczora nadal panuje dosyć wysoka temperatura. Odsuwam kołdrę która spada na podłogę i przymykam oczy. Już po krótkiej chwili czuję opadające powieki. I zaczynam zasypiać. Pukanie do drzwi wyrywa mnie z płytkiego jeszcze snu.
-Strasznie Cię przepraszam Emily. Byłem u rodziców, gdy zadzwonił Andreas. Wyjechałem do Oberstdorfu kilka godzin temu, ale na drodze były straszne korki- słyszę głos Richarda tłumaczący się od wejścia.
-Myślałam , że zrezygnowałeś - odzywam się lekko zaspana. Zapalam nocną lampkę, spoglądając na niego. Czy żaden z nich po zapukaniu , nie potrafi poczekać na zaproszenie?
Stoi nadal przy drzwiach niepewny czy może wejść dalej. Jego wzrok prześlizguje się po moim ciele. I dopiero po chwili uświadamiam sobie , że mam na sobie krótkie spodenki i koszulkę na cienkich ramiączkach odsłaniająca chyba zbyt wiele w tej sytuacji. Niestety kołdra którą mogłabym się przykryć znajduje się chwilowo poza moim zasięgiem.
-Może jednak wpadnę rano?- odzywa się cicho.
-Zostań jak już jesteś- siadam na łóżku , czekając aż zdecyduje się wejść dalej.
Siada przy mnie po chwili, mimochodem dotykając mojej łydki. Odsuwa rękę, a mnie przechodzi dreszcz. Na początku nie jestem pewna tego co właściwie się stało. Jego dotyk trwał sekundę , ale jestem niemal pewna, że go poczułam.
-Możesz zrobić to jeszcze raz?- odzywam się cicho. Sama zaskoczona swoimi słowami.
-Ale co?- patrzy lekko zmieszany nie wiedząc o co mi chodzi.
-Po prostu wydaje mi się , że ja to poczułam- mówię jeszcze ciszej .
-Poczułaś?- dopiero po chwili orientuje się o czym mówię. Przymykam oczy. Z których mimowolnie zaczynają wypływać cienkie strużki łez gdy kolejny raz czuję dotyk jego ręki na mojej nodze. To przecież niemożliwe. Andreas i Agnes mieli rację. Zaczynam odzyskiwać czucie. Więc może w końcu będę mogła znowu chodzić.
-Emily, wszystko w porządku?- brunet chwyta mnie za ręce, przestraszony moimi łzami.
-Mhm - mruczę tylko, wtulając się w jego ramiona. Moje łzy znów moczą mu koszulkę. Tym razem jednak ze szczęścia.
-Dlaczego płaczesz? Przecież powinnaś się cieszyć- odsuwa się po chwili, delikatnie ocierając łzy z moich policzków. Nasze twarze dzielą tylko milimetry. Wstrzymuję oddech , całkowicie zaskoczona tą nagłą bliskością. Mam wrażenie , że w całym pokoju słychać przyspieszone bicie mojego serca.
-Muszę Ci coś powiedzieć Emily - odzywa się ledwo słyszalnym szeptem. Nie mam pojęcia co we mnie wstępuje w tym momencie. Przysuwam twarz do chłopaka, łącząc nasze usta w pocałunku. Po krótkim zaskoczeniu, brunet przyciąga mnie do siebie pogłębiając pocałunek.
Mam wrażenie że w moim brzuchu wzbiło się w powietrze tysiące motyli. Wplatam ręce w jego włosy, marząc żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. Kręci mi się w głowie. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Wiem tylko, nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego.
-Em nie możemy- szepcze pomiędzy kolejnymi pocałunkami . Ale nie przerywa tego całkowitego szaleństwa. Chłopak nagle wsuwa ręce pod moją koszulkę, przyciągając mnie do siebie. Nie potrafię zaprotestować. Nie potrafię. I co najgorsze nie chcę. Całuje mnie coraz zachłanniej. A ja tracę zdolność jakiegokolwiek myślenia. Oddając ochoczo każdy pocałunek.
W końcu odsuwa mnie od siebie z trudem. Patrząc mi prosto w oczy.
- Nie możemy Emily - powtarza kolejny raz.
- Przepraszam- nagle przypominam sobie o Markusie. Czując ogarniające mnie wyrzuty sumienia - Nie powinnam. Nie mam pojęcia co mi strzeliło do głowy.
- Nie przepraszaj. Przecież sam tego chciałem- odzywa się cicho.
-Więc o co chodzi?
-Już dawno powinienem Ci to powiedzieć, tylko nie miałem pojęcia jak to zrobić. Przepraszam - przerywa na chwilę, słowa z trudem przechodzą mu przez gardło. A mnie ogarnia strach.
Ton jego głosu w momencie wypowiadania tego słowa przywołuje wspomnienia najgorszego dnia w moim życiu. To on. On był przy mnie tej nocy. To samo przepraszam słyszałam wtedy zanim mnie zostawił. Otwieram szeroko oczy patrząc na niego z przerażeniem. Czy to w ogóle jest możliwe? Jego kolejne słowa całkowicie pozbawiają mnie złudzeń.
- To moja wina Emily. To przeze mnie straciłaś swoje marzenia. To ja byłem w tym pieprzonym samochodzie tamtej nocy.
Po tylu tygodniach spędzonych na wózku, czynności które na początku zajmowały mi sporo czasu . I nie potrafiłam czasem sobie sama z nimi poradzić . Teraz są już dla mnie tak proste , że zajmują mi kilka minut. Dlatego już po chwili gotowa do snu siadam na łóżku. Rozczesuję mokre włosy i pomału się kładę. W ostatnie noce spędzone z Markusem. Spałam bardzo mało. Rozmawiając do późna. I ciesząc się jego towarzystwem. Dlatego , cieszę się nawet z powodu rezygnacji Richarda. Postanawiając w końcu porządnie się wyspać. Mam wrażenie , że zasnę od razu gdy tylko przyłożę głowę do poduszki.
Mimo , pierwszej połowy maja, temperatury na dworze przekraczają już dość znacznie dwadzieścia pięć stopni. Powodując , że w pokoju mimo wieczora nadal panuje dosyć wysoka temperatura. Odsuwam kołdrę która spada na podłogę i przymykam oczy. Już po krótkiej chwili czuję opadające powieki. I zaczynam zasypiać. Pukanie do drzwi wyrywa mnie z płytkiego jeszcze snu.
-Strasznie Cię przepraszam Emily. Byłem u rodziców, gdy zadzwonił Andreas. Wyjechałem do Oberstdorfu kilka godzin temu, ale na drodze były straszne korki- słyszę głos Richarda tłumaczący się od wejścia.
-Myślałam , że zrezygnowałeś - odzywam się lekko zaspana. Zapalam nocną lampkę, spoglądając na niego. Czy żaden z nich po zapukaniu , nie potrafi poczekać na zaproszenie?
Stoi nadal przy drzwiach niepewny czy może wejść dalej. Jego wzrok prześlizguje się po moim ciele. I dopiero po chwili uświadamiam sobie , że mam na sobie krótkie spodenki i koszulkę na cienkich ramiączkach odsłaniająca chyba zbyt wiele w tej sytuacji. Niestety kołdra którą mogłabym się przykryć znajduje się chwilowo poza moim zasięgiem.
-Może jednak wpadnę rano?- odzywa się cicho.
-Zostań jak już jesteś- siadam na łóżku , czekając aż zdecyduje się wejść dalej.
Siada przy mnie po chwili, mimochodem dotykając mojej łydki. Odsuwa rękę, a mnie przechodzi dreszcz. Na początku nie jestem pewna tego co właściwie się stało. Jego dotyk trwał sekundę , ale jestem niemal pewna, że go poczułam.
-Możesz zrobić to jeszcze raz?- odzywam się cicho. Sama zaskoczona swoimi słowami.
-Ale co?- patrzy lekko zmieszany nie wiedząc o co mi chodzi.
-Po prostu wydaje mi się , że ja to poczułam- mówię jeszcze ciszej .
-Poczułaś?- dopiero po chwili orientuje się o czym mówię. Przymykam oczy. Z których mimowolnie zaczynają wypływać cienkie strużki łez gdy kolejny raz czuję dotyk jego ręki na mojej nodze. To przecież niemożliwe. Andreas i Agnes mieli rację. Zaczynam odzyskiwać czucie. Więc może w końcu będę mogła znowu chodzić.
-Emily, wszystko w porządku?- brunet chwyta mnie za ręce, przestraszony moimi łzami.
-Mhm - mruczę tylko, wtulając się w jego ramiona. Moje łzy znów moczą mu koszulkę. Tym razem jednak ze szczęścia.
-Dlaczego płaczesz? Przecież powinnaś się cieszyć- odsuwa się po chwili, delikatnie ocierając łzy z moich policzków. Nasze twarze dzielą tylko milimetry. Wstrzymuję oddech , całkowicie zaskoczona tą nagłą bliskością. Mam wrażenie , że w całym pokoju słychać przyspieszone bicie mojego serca.
-Muszę Ci coś powiedzieć Emily - odzywa się ledwo słyszalnym szeptem. Nie mam pojęcia co we mnie wstępuje w tym momencie. Przysuwam twarz do chłopaka, łącząc nasze usta w pocałunku. Po krótkim zaskoczeniu, brunet przyciąga mnie do siebie pogłębiając pocałunek.
Mam wrażenie że w moim brzuchu wzbiło się w powietrze tysiące motyli. Wplatam ręce w jego włosy, marząc żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. Kręci mi się w głowie. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Wiem tylko, nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego.
-Em nie możemy- szepcze pomiędzy kolejnymi pocałunkami . Ale nie przerywa tego całkowitego szaleństwa. Chłopak nagle wsuwa ręce pod moją koszulkę, przyciągając mnie do siebie. Nie potrafię zaprotestować. Nie potrafię. I co najgorsze nie chcę. Całuje mnie coraz zachłanniej. A ja tracę zdolność jakiegokolwiek myślenia. Oddając ochoczo każdy pocałunek.
W końcu odsuwa mnie od siebie z trudem. Patrząc mi prosto w oczy.
- Nie możemy Emily - powtarza kolejny raz.
- Przepraszam- nagle przypominam sobie o Markusie. Czując ogarniające mnie wyrzuty sumienia - Nie powinnam. Nie mam pojęcia co mi strzeliło do głowy.
- Nie przepraszaj. Przecież sam tego chciałem- odzywa się cicho.
-Więc o co chodzi?
-Już dawno powinienem Ci to powiedzieć, tylko nie miałem pojęcia jak to zrobić. Przepraszam - przerywa na chwilę, słowa z trudem przechodzą mu przez gardło. A mnie ogarnia strach.
Ton jego głosu w momencie wypowiadania tego słowa przywołuje wspomnienia najgorszego dnia w moim życiu. To on. On był przy mnie tej nocy. To samo przepraszam słyszałam wtedy zanim mnie zostawił. Otwieram szeroko oczy patrząc na niego z przerażeniem. Czy to w ogóle jest możliwe? Jego kolejne słowa całkowicie pozbawiają mnie złudzeń.
- To moja wina Emily. To przeze mnie straciłaś swoje marzenia. To ja byłem w tym pieprzonym samochodzie tamtej nocy.