Już po kilku minutach znalazł się w ich pokoju. Z łazienki dobiegał go szum wody. Więc już wróciła. Brała prysznic. Zaraz zapewne wyjdzie i spojrzy na niego z uśmiechem. Położy się przy nim, wtulając się w jego ramiona. Będzie go całować. A później wmawiać mu , że nie ma ochoty na seks z nim. Że nie jest jeszcze gotowa. A wcześniej zapewne bez problemu pieprzyła się z jego kumplem.
Andreasa znów ogarnęła wściekłość. Podszedł do barku i wyciągnął pierwszą lepszą butelkę. Siadł na łóżku i odkręcił ją. Pociągnął spory łyk . Nie przepadał za mocniejszym alkoholem. Zazwyczaj nie pił niczego innego prócz piwa. Skrzywił się , gdy poczuł jak alkohol pali go w przełyku. Zaklął głośno i odłożył butelkę na nocny stolik. Położył się , spoglądając na drzwi łazienki.
Było dokładnie tak jak myślał. Wyszła z niej po chwili ze słabym uśmiechem. Usiadła przy nim. Pocałowała go. I odsunęła się na moment.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać- spuściła lekko wzrok. Na jej twarzy malował się smutek. Wiedział co chce mu powiedzieć. I nie chciał tego słuchać.
- Ja z Tobą też - za wszelką cenę starał się opanować wściekłość - pozwolisz że zacznę?
- Jasne- odezwała się cicho. Podniosła głowę. Wpatrywała się w niego w oczekiwaniu.
- Obserwowałem Cię przez ostatnie dni. I widzę , jak ciężko Ci jest w towarzystwie Richarda. Wydaje mi się , że powinnaś jednak pójść na policję- nie spuszczał wzroku z jej twarzy. Na której od razu zauważył strach.
- Na policję? Po co? Minęło już tyle czasu. Pogodziłam się z tym . Nie chcę do tego wracać.
- Nie pogodzisz się z tym dopóki on nie poniesie kary . Ciągle Cię to dręczy. Widzę to Em. Nie mogę patrzeć jak ciągle się zadręczasz. Jak cierpisz. Jeśli się boisz zrobię to za Ciebie.
-Nie !!! - dziewczyna aż krzyknęła. Patrzała na niego z coraz większym przerażeniem.
-Uwierz mi. Tak będzie najlepiej. Pójdę z Tobą na policję po powrocie z Hinterzarten Emily. Będę ciągle przy Tobie. Nie musisz się martwić. A jeśli nie jesteś w stanie. Zrobię to sam.
- Nie możesz!!! Nie zgadzam się Andreas - z jej oczu płynęły łzy. Jej przerażenie sprawiało, że był coraz bardziej wściekły.
Jej strach o Richarda był dla niego niezrozumiały. On mógł znaczyć tylko jedno. Jej na nim zależało. To dzisiaj. To nie był jednorazowy incydent. Był tego prawie pewien. Przypomniał sobie bluzę przyjaciela leżącą u niej na łóżku. I tłumaczenie Lei. Które wtedy przyjął bez mrugnięcia okiem. Przecież, nie miał żadnych powodów żeby im nie wierzyć. Em ciągle mówiła jak bardzo nienawidzi Richarda. Nie mógł uwierzyć w to jaki był naiwny. Upił kolejny łyk z butelki. Spojrzała na niego zdziwiona i przestraszona zarazem.
- Dlaczego Emily? - warknął.
- Porozmawiamy rano. To nie jest odpowiedni moment na rozmowę- dziewczyna otarła łzy i wsunęła się pod kołdrę.
- Może to jest odpowiedni moment na coś innego? - położył się przy niej. Szarpnął ją za rękę. Przyciągając do siebie. Zaczął ją całować. Oddawała jego pocałunki. Mimo , że czuł jak cała się spina. Miał wrażenie , że chce zaprotestować. Nie robiła jednak tego. Pozwalając by całował ją coraz gwałtowniej.
Przez myśl przeszło mu czy jest to spowodowane strachem o Richarda. Czy chciała sprawić, żeby zapomniał o pomyśle pójścia na policję. Znów ogarnęła go wściekłość. Przestał myśleć racjonalnie. Szybkim ruchem pozbył się jej koszulki. Emily na moment przymknęła oczy.
-Andreas...- odezwała się cicho. Nie zareagował. Złość na nią, mieszała się z coraz większym podnieceniem. Nie wiedział które uczucie jest w tym momencie silniejsze. Przytrzymał jej ręce. Kolanem rozsunął jej nogi . Blondynka szarpnęła się - przestań Andreas.
Słyszał jej głos jakby z oddali. Nie potrafił nad sobą zapanować. Wszedł w nią mocnym pchnięciem. Poruszał się w niej szybko i gwałtownie. Całkowicie ogarnięty pożądaniem. Em zacisnęła ręce w pięści. Pochylił się nad nią kolejny raz ją całując. Gdy poczuł na ustach, słony smak jej łez. Nagle się opamiętał. Odsunął się gwałtownie. Blondynka miała zamknięte oczy z których spływały łzy.
-Przepraszam Emily- złość na moment ustąpiła przerażeniu. Gdy uświadomił sobie co zrobił. Dziewczyna spojrzała na niego. Naciągnęła na siebie kołdrę. Z całej siły zagryzała usta- wybacz mi Em. Nie chciałem. Przepraszam.
Dziewczyna nie zareagowała , odsunęła się na skraj łóżka. Jakby chciała być jak najdalej od niego. Wiedział , że spieprzył. I nic go nie usprawiedliwiało. Ani alkohol, ani jego wściekłość na nią. Nawet to , że zdradziła go z jego przyjacielem.
Kochał ją. Jak nikogo innego na świecie. Nawet po tym co mu zrobiła. Nie mógł pozwolić , żeby się go bała. Nigdy nie chciał zrobić niczego żeby ją skrzywdzić. A zrobił. Nie mógł jej stracić. Nie wyobrażał sobie , że mogłoby jej przy nim nie być.
Musi zrobić coś , żeby się pozbyć Richarda. Tylko tak , żeby Emily nie dowiedziała się , że to on. Spróbował ją przytulić. Czuł jak cała sztywnieje. Odsunął się szybko. Nie chciał pogarszać swojej już i tak beznadziejnej sytuacji.
Andreas obudził się rano, czując ból rozsadzający jego głowę od środka. Nie otwierając oczu wyciągnął rękę , chcąc przyciągnąć do siebie Emily. Druga połowa łóżka była jednak zimna i pusta. Otworzył oczy i gwałtownie usiadł na łóżku. Jego ruch i światło słoneczne wpadające do pokoju, jeszcze mocniej spotęgowały ból głowy.
Nagle przypomniał sobie wydarzenia ostatnich godzin. Zaklął głośno i schował twarz w dłoniach. Musi znaleźć Em, teraz natychmiast. Znaleźć i błagać o wybaczenie. Zerwał się z łóżka . Gdy nagle do jego uszu dobiegł szum wody w łazience. A więc była tutaj. Nie uciekła. Odetchnął z ulgą. Choć nie miał pojęcia jak spojrzy jej w oczy.
Podszedł do stolika i nastawił wodę w czajniku elektrycznym. Z niecierpliwością czekał aż się zagotuje. Musiał napić się kawy. Miał wrażenie , że bez niej jego głowa zaraz eksploduje.
Zalał wrzątkiem dwa kubki napoju. Wziął jeden do ręki i usiadł na łóżku. Wpatrywał się w drzwi . Czekając , kiedy Em w końcu wyjdzie. Po kilkunastu minutach, zaniepokojony jej niepojawieniem się. Wstał i wszedł do łazienki. Dziewczyna siedziała skulona na podłodze prysznica. W jednej chwili znalazł się przy niej. Chłodna woda mieszała się z jej łzami. Mokra koszulka oblepiała jej ciało. Cała drżała. Nie wiedział czy z zimna. Czy ze strachu. Ze strachu przed nim. Zakręcił wodę. I chwycił ją za ramiona.
-Jezu Em. Jak długo tu siedzisz? - blondynka uniosła głowę . I spojrzała na niego .
-Nie wiem- szepnęła. Owinął ją ręcznikiem. I wziął na ręce. Posadził dziewczynę na łóżku.
-Musisz się przebrać. Przecież się rozchorujesz- nocna wściekłość całkowicie wyparowała. Nie mógł sobie wybaczyć, że to przez niego jest w takim stanie. Nie zareagowała, gdy sam ją rozebrał i owinął kołdrą. Smutnym wzrokiem wpatrywała się w ścianę- Em....
-Tak?- odezwała się cicho , gdy przerwał.
-Przepraszam. Wybaczysz mi kiedyś? Jesteś w stanie zapomnieć to co zrobiłem?
-Pójdę się ubrać. Musimy iść na śniadanie. Wszyscy już pewno na nas czekają- całkowicie zignorowała jego pytania. Ciągle owinięta kołdrą, wstała i podeszła do szafy. Zabrała kilka rzeczy i zniknęła z powrotem w łazience.
Wyszła po chwili. W długich spodniach i bluzie z kapturem . Które całkowicie nie pasowały do temperatury na zewnątrz. Wysuszone włosy luźno spływały jej na ramiona. Lekki makijaż , nie do końca zamaskował opuchnięte od płaczu oczy.
-Idziemy?- odezwała się jak gdyby nigdy nic. Na twarzy miała delikatny uśmiech. Jakby nic się pomiędzy nimi nie stało. Tylko jej oczy były tak przerażająco smutne i pozbawione blasku.
-Em, porozmawiajmy. Proszę- Andreas stanął na przeciwko niej.
-Później, dobrze?- chwyciła go za rękę i pociągnęła w kierunku drzwi.
Wszyscy od kilkunastu minut siedzieli już przy stoliku. Lisa mieszała łyżką w misce płatków i jak zwykle wesoło paplała z chłopakami. Lea ciągle spoglądała w stronę drzwi. Codziennie wszyscy punktualnie o dziewiątej spotykali się na śniadaniu. Tak było i tym razem. Byli wszyscy . Oprócz Andreasa i Emily. Mimo , że było dopiero kilka minut po . I ich nieobecność mogła być jak najbardziej normalna. W końcu wczoraj wszyscy nieźle zabalowali. I może chcieli pospać dłużej. Albo po prostu dwójka zakochanych chciała pobyć dłużej razem w łóżku. Lea była zwyczajnie zaniepokojona ich nieobecnością.
Może dlatego, że Richard też dosyć nerwowo zerkał w kierunku wejścia. I jego nastrój udzielił się i jej . A może dlatego, że wczorajsze zachowanie Andreasa , gdy nagle wrócił do klubu zwyczajnie jej się nie spodobało.
Gdy nagle oboje pojawili się w drzwiach trzymając się za ręce. Lea odetchnęła z ulgą. Zaśmiała się nawet spoglądając na strój przyjaciółki. Mimo tego , że było dopiero rano, temperatura na zewnątrz przekraczała już dwadzieścia pięć stopni. A Em wparowała tutaj w spodniach i bluzie. Do tego Lea miała wrażenie, że dziewczyna nadal trzęsie się z zimna.
Zajęli miejsce przy stoliku. Emily momentalnie chwyciła do rąk kubek z kawą. I spuściła głowę. Lea przyjrzała jej się uważniej. Miała zaczerwienione i opuchnięte oczy.
- Co jest Em? - szepnęła.
-Nic, naprawdę- dziewczyna odezwała się cicho, nawet nie podnosząc głowy z nad kubka.
-Przecież widzę - Lea była pewna , że coś się stało. I chyba nie tylko ona. Richard nie spuszczał z blondynki wzroku.
-Źle się czuję. Chyba złapałam jakąś grypę Lea- Emily szybko opróżniła kubek z kawą. I podniosła się od stołu- pójdę na górę. Jeszcze Was pozarażam.
-Dopiero przyszliśmy Em. Nawet nic nie zjadłaś- chłopak chwycił ją za rękę. Em odsunęła się nieznacznie. Coś w ich zachowaniu jej nie pasowało.
-I tak nic nie przełknę. Poza tym muszę się jeszcze spakować. Całkowicie zapomniałam , że dziś wyjeżdżamy.
-Chętnie Ci pomogę- Lea stanęła przy niej. Zanim Andreas zdążył ją ubiec. Widziała , że z Emily jest coś nie tak. I to na pewno nie była grypa.
Ostatnie kilka godzin było dla mnie jak jakiś zły sen. Tak naprawdę chyba do końca ciągle nie potrafiłam uwierzyć w to co się stało. Nie miałam pojęcia jak do tego wszystkiego doszło. Jakim cudem Andreas w jednej chwili tak się zmienił. Co nim kierowało? Nigdy, nie spodziewałabym się po nim czegoś takiego. Nie po nim. Przecież on był chodzącym ideałem. Dlatego to wszystko boli jeszcze bardziej. Czy możliwe jest to, że to przez alkohol? Czy może było jednak coś więcej? Ale co? Przecież wszystko było wprost idealnie , gdy wychodziłam z klubu.
Spoglądam na Leę , wychodzącą za mną z restauracji. Wiem , że nie uwierzyła w moje tłumaczenia o grypie. Zna mnie jak nikt inny. I od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
Pierwszy raz w życiu, nie mam ochoty na jej towarzystwo. Nie chcę z nią rozmawiać o tym co się stało. Nie chcę do tego wracać. Chcę jak najszybciej wyprzeć to ze swojej głowy. Chcę znów wierzyć, że Andreas jest idealny. Czuły, kochany, gotowy zrobić dla mnie wszystko.
Bo przecież jest. Bo to co się stało, to tylko i wyłącznie moja wina. Bo to ja go zwodziłam. Prowokowałam swoimi pocałunkami i pieszczotami. Nawet wczoraj w klubie. Zachowywałam się tak jakbym sama tego chciała.
Od dawna wiedziałam , że ma ochotę się ze mną kochać. Przecież czułam jego podniecenie , zawsze gdy byliśmy razem w łóżku. A ja zawsze przerywałam. Nie potrafiąc się przełamać. Mimo tego, że nie miałam oporów, robić tego z Richardem.
-Co się dzieje Em? - Lea nie wytrzymuje gdy tylko przekraczamy próg pokoju.
-Nic. Naprawdę słabo się czuję. Jest mi zimno i pęka mi głowa - wyciągam walizkę i kładę ją na łóżku.
-I dlatego masz opuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy?
-Mało spałam Lisa- powoli wyciągam ubrania i układam w walizce.
-Martwię się Em. Wyglądasz jakby coś się stało. Andreas gdy wrócił wczoraj do klubu też dziwnie się zachowywał...
-Wrócił do klubu ?- przerywam pakowanie unosząc głowę- skąd?
-Nie wiem . Wyszedł chwilę po Tobie. Po czym wrócił po kilku minutach. Sam usiadł przy barze i zaczął pić. Gdyby nie to , że Richard wyszedł z tą całą Iris, pomyślałabym , że Was nakrył- śmieje się.
Stos ubrań znajdujący się w moich rękach nagle ląduje na podłodze. Czy to w ogóle możliwe? Czy Andreas jakimś cudem zobaczył mnie z brunetem? Z jednej strony, to tłumaczyłoby jego dziwne naleganie żebym poszła na policję. I jego późniejsze zachowanie. Z drugiej, przecież powinien wpaść w szał. Powinien wygarnąć mi wszystko, znienawidzić mnie, wyrzucić mnie stąd. A on prosi mnie o wybaczenie. Nie to niemożliwe, żeby nas widział. Wtedy zachowywałby się całkowicie inaczej. Nie miałby ochoty nawet mnie oglądać. Więc to nie to. Musiało wydarzyć się coś innego. Coś o czym nie mam pojęcia.
-Em widzę , że coś jest nie tak. Pokłóciliście się? Macie jakiś problem? Wiesz , że możesz mi wszystko powiedzieć - drąży temat nadal , gdy się nie odzywam.
-Wiem, Lea. Ale naprawdę wszystko jest w porządku. Zbiera mnie grypa i mało spałam. Myślałam o tej całej Iris. Mimo , że nie powinnam- kłamię bez mrugnięcia okiem - Do tego, zdaję sobie sprawę z tego , że jutro wyjeżdżacie do Monachium i już za Wami tęsknię. Tak bardzo będzie mi Ciebie brakować.
-Mnie , Ciebie też Em. Ale wpadnę znowu. Gdy tylko będzie taka okazja- przytulamy się do siebie. I trwamy w uścisku dłuższą chwilę. Dopóki w drzwiach pokoju nie pojawia się Andreas. I Lea z uśmiechem zostawia nas samych. Nie mając pojęcia , że nie mam na to najmniejszej ochoty.
Tak jak obiecałam dodaję pomiędzy wyjazdami. Za kilka minut wyruszam na pierwsze zagraniczne zawody. Więc trzymajcie kciuki , żebym się nie zgubiła i jakoś się tam odnalazła ;) Bo przyznam szczerze , że jestem tym trochę przerażona ;) Ale cóż , czego się nie robi żeby ich tylko zobaczyć na żywo :)
Jak tylko znajdę chwilę i internet będę wpadać do Was . U mnie kolejny rozdział po powrocie w okolicach 7-8 października.
-Nic, naprawdę- dziewczyna odezwała się cicho, nawet nie podnosząc głowy z nad kubka.
-Przecież widzę - Lea była pewna , że coś się stało. I chyba nie tylko ona. Richard nie spuszczał z blondynki wzroku.
-Źle się czuję. Chyba złapałam jakąś grypę Lea- Emily szybko opróżniła kubek z kawą. I podniosła się od stołu- pójdę na górę. Jeszcze Was pozarażam.
-Dopiero przyszliśmy Em. Nawet nic nie zjadłaś- chłopak chwycił ją za rękę. Em odsunęła się nieznacznie. Coś w ich zachowaniu jej nie pasowało.
-I tak nic nie przełknę. Poza tym muszę się jeszcze spakować. Całkowicie zapomniałam , że dziś wyjeżdżamy.
-Chętnie Ci pomogę- Lea stanęła przy niej. Zanim Andreas zdążył ją ubiec. Widziała , że z Emily jest coś nie tak. I to na pewno nie była grypa.
Ostatnie kilka godzin było dla mnie jak jakiś zły sen. Tak naprawdę chyba do końca ciągle nie potrafiłam uwierzyć w to co się stało. Nie miałam pojęcia jak do tego wszystkiego doszło. Jakim cudem Andreas w jednej chwili tak się zmienił. Co nim kierowało? Nigdy, nie spodziewałabym się po nim czegoś takiego. Nie po nim. Przecież on był chodzącym ideałem. Dlatego to wszystko boli jeszcze bardziej. Czy możliwe jest to, że to przez alkohol? Czy może było jednak coś więcej? Ale co? Przecież wszystko było wprost idealnie , gdy wychodziłam z klubu.
Spoglądam na Leę , wychodzącą za mną z restauracji. Wiem , że nie uwierzyła w moje tłumaczenia o grypie. Zna mnie jak nikt inny. I od razu zauważyła, że coś jest nie tak.
Pierwszy raz w życiu, nie mam ochoty na jej towarzystwo. Nie chcę z nią rozmawiać o tym co się stało. Nie chcę do tego wracać. Chcę jak najszybciej wyprzeć to ze swojej głowy. Chcę znów wierzyć, że Andreas jest idealny. Czuły, kochany, gotowy zrobić dla mnie wszystko.
Bo przecież jest. Bo to co się stało, to tylko i wyłącznie moja wina. Bo to ja go zwodziłam. Prowokowałam swoimi pocałunkami i pieszczotami. Nawet wczoraj w klubie. Zachowywałam się tak jakbym sama tego chciała.
Od dawna wiedziałam , że ma ochotę się ze mną kochać. Przecież czułam jego podniecenie , zawsze gdy byliśmy razem w łóżku. A ja zawsze przerywałam. Nie potrafiąc się przełamać. Mimo tego, że nie miałam oporów, robić tego z Richardem.
-Co się dzieje Em? - Lea nie wytrzymuje gdy tylko przekraczamy próg pokoju.
-Nic. Naprawdę słabo się czuję. Jest mi zimno i pęka mi głowa - wyciągam walizkę i kładę ją na łóżku.
-I dlatego masz opuchnięte i zaczerwienione od płaczu oczy?
-Mało spałam Lisa- powoli wyciągam ubrania i układam w walizce.
-Martwię się Em. Wyglądasz jakby coś się stało. Andreas gdy wrócił wczoraj do klubu też dziwnie się zachowywał...
-Wrócił do klubu ?- przerywam pakowanie unosząc głowę- skąd?
-Nie wiem . Wyszedł chwilę po Tobie. Po czym wrócił po kilku minutach. Sam usiadł przy barze i zaczął pić. Gdyby nie to , że Richard wyszedł z tą całą Iris, pomyślałabym , że Was nakrył- śmieje się.
Stos ubrań znajdujący się w moich rękach nagle ląduje na podłodze. Czy to w ogóle możliwe? Czy Andreas jakimś cudem zobaczył mnie z brunetem? Z jednej strony, to tłumaczyłoby jego dziwne naleganie żebym poszła na policję. I jego późniejsze zachowanie. Z drugiej, przecież powinien wpaść w szał. Powinien wygarnąć mi wszystko, znienawidzić mnie, wyrzucić mnie stąd. A on prosi mnie o wybaczenie. Nie to niemożliwe, żeby nas widział. Wtedy zachowywałby się całkowicie inaczej. Nie miałby ochoty nawet mnie oglądać. Więc to nie to. Musiało wydarzyć się coś innego. Coś o czym nie mam pojęcia.
-Em widzę , że coś jest nie tak. Pokłóciliście się? Macie jakiś problem? Wiesz , że możesz mi wszystko powiedzieć - drąży temat nadal , gdy się nie odzywam.
-Wiem, Lea. Ale naprawdę wszystko jest w porządku. Zbiera mnie grypa i mało spałam. Myślałam o tej całej Iris. Mimo , że nie powinnam- kłamię bez mrugnięcia okiem - Do tego, zdaję sobie sprawę z tego , że jutro wyjeżdżacie do Monachium i już za Wami tęsknię. Tak bardzo będzie mi Ciebie brakować.
-Mnie , Ciebie też Em. Ale wpadnę znowu. Gdy tylko będzie taka okazja- przytulamy się do siebie. I trwamy w uścisku dłuższą chwilę. Dopóki w drzwiach pokoju nie pojawia się Andreas. I Lea z uśmiechem zostawia nas samych. Nie mając pojęcia , że nie mam na to najmniejszej ochoty.
Tak jak obiecałam dodaję pomiędzy wyjazdami. Za kilka minut wyruszam na pierwsze zagraniczne zawody. Więc trzymajcie kciuki , żebym się nie zgubiła i jakoś się tam odnalazła ;) Bo przyznam szczerze , że jestem tym trochę przerażona ;) Ale cóż , czego się nie robi żeby ich tylko zobaczyć na żywo :)
Jak tylko znajdę chwilę i internet będę wpadać do Was . U mnie kolejny rozdział po powrocie w okolicach 7-8 października.